środa, 30 listopada 2016

odpowiednie dać rzeczy słowo...

...napisał niejaki Norwid. Od dłuższego już czasu chciałam napisać o czymś, co nazywam - pod wpływem amerykańskich blogerek - rutyną, ale nazwa mi nie pasuje. O ile w angielskim podstawowe znaczenie "routine" nie jest pejoratywne, w polskim jest inaczej. Jedyna "fajna" rutyna to związek chemiczny w rutinoskorbinie ;)

Ostatnio usłyszałam odpowiednie słowo na kazaniu - rytm. Tak, tego właśnie potrzebuję. Rytm tygodnia (do pewnego stopnia) mam opracowany; wdrożony w stopniu jeszcze bardziej mizernym :(

Rytm dnia: zajęcia poranne, popołudniowe, wieczorne - mam nadzieję, że wypracuję je w tym Adwencie.

niedziela, 20 listopada 2016

środa, 26 października 2016

chroniczna beznadzieja

Może powinnam wrócić na leki.

Nie tylko dlatego, że tak strasznie utyłam (ponad 10kg w kilka miesięcy), choć bardzo mnie to wkurza - przywykłam do ósemki z przodu ;)

Nie bardzo widzę możliwość wyjścia z tej czarnej dziury własnym sumptem. Energii starcza na godzinę, dwie... Albo wcale. A zatem do lekarki nie pójdę, wymaga to konkretnego działania :(

A zatem nie wyjdę z tego nigdy, bo nie mam "asystenta". Proste.

czwartek, 6 października 2016

---

Gdybym miała 2-3 STAŁYCH uczniów... O ile potrafię jeszcze uczyć :( Na początek wystarczyłoby tyle.

wtorek, 4 października 2016

jest źle

Nie będę jednak o tym pisać, bo to strasznie nudne. Zabiłabym się, gdybym nie była takim tchórzem.

niedziela, 25 września 2016

coś dobrego na niedzielę

Córeczka koleżanki siedzi jeszcze w brzuchu. Ale kiedy tylko wyjdzie będzie musiała być operowana. Operacja jest CHOLERNIE DROGA :( Nie każdego stać na wsparcie finansowe, ale absolutnie każdy użytkownik Internetu może wejść w tego linka i zrobić klik. Następnego dnia to samo. I jeszcze raz.

Zapraszam do podawania linka dalej i do klikania, codziennie :)

Dziękuję w imieniu Weroniki :)

piątek, 23 września 2016

dziwne...

Czułam się ostatnio nieźle (nie licząc zeszłotygodniowego dołka związanego z wyprowadzką Murki). Sprzątałam trochę. Miałam jakieś plany. Rozmawiałam z ludźmi.

A wczoraj wieczorem tąpnięcie.

W ramach korzystania z bezpłatnej komunikacji miejskiej (tylko jeden taki dzień w roku, grzech nie skorzystać!) jechałam na Mszę na Wolę. Wyszłam trochę za późno, długo czekałam na tramwaj, w końcu przyjechał. Usiadłam niedaleko jakichś państwa, nolens volens słyszałam ich rozmowę.

Rozmowa jak rozmowa, ale pan był podobny z głosu i stylu do mojego Ojca... No i się zaczęło. Moje spaprane życie. Nikomu nie jestem potrzebna. Nic nie potrafię dobrze zrobić, byłych uczniów na kopy, żadnych obecnych - to chyba o czymś świadczy? za trzy lata i jeden dzień i trzy lata i czterdziecha. Czterdzieści zmarnowanych lat to nie brzmi dumnie...

PS.Dziś troszkę lepiej, ale chciałam wlepić tego posta, bo zaczęłam go pisać wczoraj. Może będzie dziś i drugi? W drodze urodzinowego wyjątku ;)

wtorek, 13 września 2016

wyjście z ciemności

Włączyli mi dziś wreszcie prąd, jutro zamierzam pisać a pisać :)

wtorek, 23 sierpnia 2016

hekatomba :( - a jednak nie :|

Nie będę o tym pisać na zwierzątkowym blogu, bo od narzekań jest ten.

Jak już wspominałam w czerwcu, moja szczurzyca zamordowała mysz. Oczywiście, to moja wina, bo to ja powinnam mieć rozum :( Fifi odsunęła szybkę zasłaniającą akwarium, więc potem bardziej uważałam.

Dziś weszłam do pokoju po b.długim wybiegu (może za długim i były znudzone?) i znalazłam ślady krwi. Złapałam szczurzyce i odstawiłam do klatki - żadna nie była zraniona. Za to mysz jakaś taka osowiała. Mysz, mieszkająca w klatce typu diuna, bez bocznych szczebelków. W klatce porządnie zamkniętej - i przedtem, i potem. Znalazłam krew i w klatce. I mysz bez łapki :(((((((((((((((((((

e:byłyśmy u weta, łapka pięknie zagojona, Morwa dostała zastrzyk p-bólowy i szansę na cd. życia. P.dr podejrzewa samookaleczenie! To straszne i też jestem za to odpowiedzialna (samiczki trzymane osobno świrują, powinnam była wcześniej zatroszczyć się o towarzystwo), ale cieszę się, że zdejmuje podejrzenie ze szczurzyc :)


poniedziałek, 22 sierpnia 2016

---

Miałam dziś zacząć pewien eksperyment, ale próbuję przetłumaczyć cv koleżanki - mordęga :P

Poza tym, żadnych nowości. Bieda już ledwie piszczy, następna kasa, o której wiem przyjdzie za tydzień - ha, ha, ha. Nie mam na nic siły, a po sobotnich schizach boję się wziąć żeń-szeń :(

sobota, 20 sierpnia 2016

schizy, schizy...

Znowu problem z wyjściem z domu. Problem z jedzeniem. Problem ze zrobieniem czegokolwiek.

e: i zimno mi. Od środka :(

czwartek, 18 sierpnia 2016

sąd nie-ostateczny :(

Jaką mam szansę, że zdobędę jakieś ciężkie pieniądze, skoro nie zdobyłam lżejszych?

Nic, tylko się pochlastać.

Upić się nie mogę, bo: a)nie mam za co, b)jest sierpień, c)jestem abstynentką.

wtorek, 16 sierpnia 2016

a może nie?

Nie dożyję? Pieniądze przez konto przemknęły jak perseida, mam zapłacony czynsz (fajnie), przed jutrem powinnam zapłacić 330,83 (+odsetki), bo sąd dyszy zza pleców.

No cóż.

PS.Poza tym, nie jest źle :)

czwartek, 11 sierpnia 2016

:O

Jestem otwarta na cuda.

Sporo ich już widziałam.

Dlatego idąc dziś po zakupy (za 90 groszy można kupić 3 kajzerki, a dostałam od koleżanki mięso, niby dla psa, ale część mogła być dla mnie) zahaczyłam o bankomat. Pomyślałam sobie, że wprawdzie konto zalokowane, ale może znajdzie się coś na karcie?

Znalazło się. Na koncie również.

Może jednak dożyjemy do najbliższego zlecenia? ;)

środa, 10 sierpnia 2016

świętuję rocznicę...

...utraty "stałej" pracy, pardon, płacy. Tych dwu stów miesięcznie właściwie mogłam być pewna...

Jakoś na początku jesieni będzie z kolei rocznica stracenia ostatniego ucznia...


Z powodu abonamentu RTV mam zajęte konto. Jeśli nie zapłacę zaległych rachunków Tepsy w ciągu tygodnia, sprawa idzie do sądu. Inne rachunki mam popłacone do marca tego roku.

Co za radość żyć...

środa, 3 sierpnia 2016

strategie (cz.1)

Pojęczałabym o tym, że jestem głodna i bez kasy, ale staram się być produktywna ;)

Mary Ellen (długo już pracuję z jej książką, czas przejść na ty) podzieliła sposoby łagodzenia depresji na pięć kategorii: czynności, wsparcie, nastawienie, organizacja i duchowość.

Nie zamierzam przepisywać całej książki (ani nawet rozdziału, polecam biblioteki:), ale wrzucę tu trochę tych sugestii z moimi komentarzami. Podobnie jak Mary Ellen zwracam uwagę na fakt, że to, co pomaga jednej osobie niekoniecznie pomoże innej - to tylko inspiracja :)

Czynności:

ćwiczenia - jeśli ma się siłę na ruch, zdecydowanie polecam, zwłaszcza pilatesa; powtarzalność ruchów w jakiś sposób uspokaja, poczucie, że ciało staje się silniejsze i sprawniejsze to bardzo przyjemne uczucie; niestety, od dość dawna nie ćwiczę, ale chcę do tego powrócić, gdy skończą się upały

długie spacery - podobnie, spokojna aktywność fizyczna to dobry pomysł, a tu dochodzi jeszcze świeże powietrze (i ew.światło słoneczne); codziennie spaceruję min.godzinę (przeważnie kilka godzin, mam sporo psów pod opieką)

czytanie - o tak!!! Zapraszam na mojego bloga o pierwszy-raz-przeczytanych-książkach :)

słuchanie muzyki - muzyka poważna do skupienia się, niepoważna - jako akompaniament do jakiejkolwiek innej aktywności

ogrodnictwo - mam tylko balkon i rośliny doniczkowe, ale myślę, że to bardzo dobre zajęcie

robótki ręczne - moje marzenie

zakupy - jeśli tylko ma się za co ;)

spędzanie czasu w towarzystwie małych dzieci - nie wiem, czy to działa, jeśli owe dzieci są własne, ale cudze faktycznie pomagają

sprzątanie - no cóż... trochę za, a trochę przeciw

oglądanie filmów - dobry rodzaj oderwania się, szczególnie, gdy ugrzęźnie się jakimś serialu (Downton Abbey!)

pomaganie innym - istnieje teoria, że depresja bierze się ze skupienia na sobie (bardzo przygnębiające); nie wiem, czy ma ona sens, wiem, że pomaganie jest dobre, i tyle

pisanie bloga ;)

czwartek, 28 lipca 2016

uwaga, depizod!

Cd. pracy z książką p.Copeland.

Jakie są pierwsze znaki ostrzegawcze, które świadczą o tym, że czeka Cię gwałtowne pogorszenie samopoczucia?

No i tutaj mam problem. Wydaje mi się, że nie mam zbytnio wyodrębnionych depizodów, po prostu jest źle, czasem jeszcze gorzej, niekiedy fatalnie, ale żeby tak określać precyzyjnie? Hm.

No ale załóżmy. Zaznaczyłam takie opcje:

wycofanie; brak aktywności; łatwe uleganie zwątpieniu; nadmierna senność; płaczliwość; obżarstwo; spędzanie dużej ilości czasu w łóżku; pragnienie, aby ktoś się mną zaopiekował; wrażenie niezdarności, upuszczanie przedmiotów; łatwe uleganie zmęczeniu; obojętność; ech, właściwie mogłabym zaznaczyć wszystkie :(

Może pewnego pięknego dnia pójdę do lekarza z notatkami z tej książki? Może diagnoza będzie inna? ;)

niedziela, 24 lipca 2016

tzw. okres...

Co przeżyłam, to moje :(

Wczoraj po wzięciu ostatniej saszetki Nimesilu czułam się bdb, nawet podzieliłam się nią z moim myszkiem (ma uszkodzony ogonek :( ). Dziś wstałam i też nie było źle. Właśnie zalałam herbatę i powiedziałam psu, że zaraz idziemy, tylko napoję gryzonie. Aż tu nagle dorwał mnie ból. Normalnie narasta stopniowo, ale tym razem wjechał windą. W domu zero p-bólowców, tylko Scorbolamid, wzięłam 2 tabletki. Również nagle znalazłam się na krawędzi omdlenia ("słabo mi" to zdecydowanie za słabe określenie). Wcześniej zdjęłam koszulkę, bo mi było strasznie gorąco, ale później oblałam się potem (ja, która nigdy się nie pocę, ha, ha), więc musiałam się przykryć.
Nie wiem, ile trwały te atrakcje, bo zasnęłam (hipersomnia to jedyne, na co mogę w życiu liczyć;) i obudziłam się przeszło 2 godziny po parzeniu herbaty.

Nie jestem dobrym domem tymczasowym, oj nie :(

środa, 20 lipca 2016

jeszcze żyję :(

Cukier pożyczyłam. Dostałam też płatki owsiane, trochę przeterminowane, "dla psów". Pożarłam ;)

Wegetacja trwa dalej...

e: zrobiło mi się jakoś strasznie smutno, nie wiem, dlaczego :(

wtorek, 19 lipca 2016

he, he...

Nie doceniłam siebie.

Pół tuzina parówek zniknęło w paszczy za jednym posiedzeniem, przy akompaniamencie stosownej liczby kajzerek. Mam nadzieję, że wkrótce umrę, bo zaburzenia odżywiania mam jak w banku ;)

Niedojadanie da się wytrzymać (choć wkurza), ale skończył mi się cukier do herbaty :( Myślę, że to wystarczający powód do skakania oknem. Pojutrze będę mieć 10zł, ale jak mam dożyć?

sobota, 16 lipca 2016

nędza męczy

Tak bardzo męczy.

Ten tydzień w sumie nie był zły - zarobiłam 30zł, drugie 30 pożyczyłam. I co z tego? Żeby te pieniądze miały wartość 60zł, potrzeba zacząć od zera, a tak - wrzucam grosze do studni bez dna :(

Obecnie mam 3zł. Jeśli uda mi się wyjść z domu, mogłabym dokupić pieczywo do parówek z wczoraj (2 posiłki). Mam jeszcze ryż (czuję się, jakbym wyżerała psom karmę ;), przyprawy i cukier, więc przebiduję po poniedziałku.

Bawię się myślą kupienia zakładu LOTTO - trafienie piątki pewnie by mi pomogło ;)

Mój pies przeżywa, jak sądzę, załamanie nerwowe :( OK, biegunka może mieć inne powody, ale zachowuje się również nietypowo. Nie wiem, czy powodem jest nadmiar psów w domu (od lutego przez większość czasu tymczasujemy), czy ich wiek (szczenięta są b.męczące, nie tylko dla mnie), czy moje załamanie - B.jest wyjątkowo empatycznym stworzeniem.

sobota, 9 lipca 2016

odcięta od świata

Znowu.

Plus: oszczędzam paliwa kopalne ;)

Zamierzam napisać po kilka postów na różne blogi i wlepić je w pon. po południu, kiedy znowu będę gościć u koleżanki. O ile nie zaśpię, jak dziś.

Hipersomnia jest śmieszna - śpisz cały dzień i całą noc i jeszcze mógłbyś spać :)

wtorek, 5 lipca 2016

p.o.jedzenia ;)

W tym roku mam duże zużycie cukru - dostałam od Szlachetnej Paczki 10kg, dałam koleżance tylko 2, a już mi dawno wyszedł. Dziś poratowała mnie taż koleżanka połową paczki, mogę więc jeść cukier i zapijać go gorzką herbatą.
Nie upieram się, że to bardzo odżywcze, ale w końcu zdrową dietę wymyślili ludzie, którzy mają za dużo pieniędzy :P

sobota, 2 lipca 2016

tradycyjnie...

...nie radzę sobie z niczym.

W soboty miałam uczyć koleżankę w ramach wolontariatu (brakuje mi go bardzo) - znowu zaspałam. Czas wyjść z suczą na spacer, ale najpierw trzeba by "wysadzić" szczeniaki - nie są zainteresowane siusianiem/kupcianiem (za wyjątkiem Nini, która potrzebę załatwiła przed wyjściem z "kojca"). Jestem głodna i śpiąca - przynajmniej na to drugie mogłabym coś poradzić, ale czekam na odzew od koleżanki (telefon zawsze wie, kiedy nie powinien się rozładować, zresztą z nią nie sposób wymienić tylko dwa słowa, więc unikam dzwonienia ;) - właściwie zawsze unikam dzwonienia, do wszystkich :P ).

Słonecznie, ale nie tak gorąco jak było wcześniej - dobra pogoda na sprzątanie...

e:E.napisała, przemówiłyśmy się na poniedziałek. Pogoda ma ponoć być bardziej znośna, zaraz idę z suczą, smażę śniadanie (śniło mi sięniedawno, że odkryłam idealne proporcje wegańskich placków, niestety, w realu nie ma tak dobrze) i idę sprzątać.

piątek, 24 czerwca 2016

zwierzątkowo

Jak powszechnie wiadomo, jestem b.przewidująca, sprytna i jeszcze jakaś.

Miałam zamiar wprowadzić zasadę, że ew.chętny do tymczasowania poza tym, co oczywiste, zapewnia dobre pożywienie mojemu stadu - żeby wynagrodzić im czas poświęcony tymczasowiczom (tymczasowanie za pieniądze jest be i fuj, ale za karmę może być;)

W nocy przyjechała do mnie sucz ze szczeniakami. Póki co, "objadają" moje psy...

***

Wczoraj wygrzebałam najostatniejsze, pamiątkowe 5 dolarów kanadyjskich. Najpierw poszłam do biletomatu na przystanku koło domu, żeby sprawdzić, czy nie zostało mi coś na karcie, ale był zepsuty, przyjmował tylko gotówkę. Poszłam do kantoru i do następnego przystanku - automat się zawiesił. Z warkotem poszłam jeszcze dalej - zepsuty, przyjmuje jedynie karty, a na karcie nic nie mam. Wróciłam do domu nieżywa, a moja szczurzyca jest wciąż sierotą :(

***

Sieroctwo bardzo szczury frustruje - przedwczoraj zamordowała mysz!!! Zdekapitowała ją i pożarła głowę, mimo że jest weganką. Skutek: nie dość, że potrzebuję towarzystwa dla pojedynczej szczurzycy, to i dla pojedynczej myszy :P

***

Chyba czas zacząć pisać bloga zwierzątkowego ;)

poniedziałek, 20 czerwca 2016

troszkę niefajnie :(

Tak jakby mi się pogarsza. B.odczuwam potrzebę Asyst.ON, ale obecnie nie mam ani orzeczenia, ani pieniędzy, więc mogę sobie pofiukać.
Potrzebuję wsparcia. Nie mam na nie szansy. Rozważam stworzenie "imaginary asistant", ale mam lęki i moczenia nocne, że nie skończy się to dobrze :-S

czwartek, 16 czerwca 2016

a co tam!

Znowu zaspałam i nie poszłam do mojej lekarki :( Ale nie martwię się przesadnie, w końcu i tak nie biorę leków :P Na badanie krwi jest chyba za wcześnie. Więc luzik. Muszę tylko jutro do niej zadzwonić, żeby nie myślała, że nie żyję :)

wtorek, 14 czerwca 2016

oops, I didn't do it again!

[nie dość, że żaden słodki ciężar na mnie nie leży, wreszcie dorobiłam się myszy; komputerowej;)]

Od jakiegoś czasu chodzi po mnie post o wdzięcznym tytule "konie i psy". Właściwie już zaczęłam go pisać, kiedy okazało się, że trochę na niego za wcześnie :P

Dawno, dawno temu, kiedy zaczynałam blogowanie pisałam o książce M.E.Copeland "Jak wygrać z depresją?". Miałam szczery zamiar "przerobić" ją tutaj (coś, co wielokrotnie robiłam w realu), ale jakoś mi nie wyszło (jak zwykle).

A więc wracam. Od jutra, obecnie mam doła :(

sobota, 11 czerwca 2016

nie mogę pisać...

...sucz leży mi na prawej ręce. Za 10 godzin pojedzie do domu stałego, więc nie chcę jej zrzucać ;)

A tyle pomysłów na posty mam, no :D

wtorek, 7 czerwca 2016

-

Lęków póki co nie mam. Za to jestem rozdrażniona (jak na mnie). Boję się, że uszkodzę jakieś niesforne szczenię :(

e:wróc to tempo :( Od dwu dni idę do lecznicy wet., w której wiszę kasę. Chwilowo mogę oddać, przynajmniej część. Dziś już nie pójdę, za pół godziny zamykają, a to daleko :(
Ech, przydałby mi się Asystent ON.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

glany rządzą!

Przez 2 tygodnie byłam zbyt zmęczona, by wiązać sznurowadła, wychodziłam więc z domu prawie zawsze w kapciach. Wydawałoby się, że podróbka crocsów powinna się sprawdzać również w plenerze.

Nie sprawdziła się.

Siniaki, otarcia, kulawizna...

Wykrzesałam więc z siebie resztki sił i powróciłam do normalnych butów. Dwa dni później czuję się bardziej "sobą". These legs were made for walkin' :D

A dziś było sporo łażenia. W ramach uczenia szczeniaków spacerowania, wyszłam z każdą osobno w asyście B., żeby pokazał, co się robi na dworze ;) Smarkate wiedzą już, że się siusia i kupcia, ale poza tym tylko by się gryzły :)
Lekko licząc, jakieś trzy godziny chodzenia przez "cały dzień" (od południa do jakiejś 23).

Rozpiera mnie energia, nie? Nic dziwnego, wróciłam do witaminek z żeńszeniem. Ciekawe, kiedy zaczną się napady lęku? :P

czwartek, 2 czerwca 2016

leżę i nie kwiczę

Finansowo i psychicznie ciut lepiej, somatycznie - wciąż b.źle :(
Boję się wychodzić z domu, by nie zemdleć na ulicy. Boję się, że przewrócę się i zmiażdżę szczeniaka :( Prawie nic nie robię, bo nie mam siły.

wtorek, 31 maja 2016

leniwa niedziela...

Szczeniaki zostały zaczipowane, wróciłyśmy w samo południe, ale udało mi się nie skonać z gorąca. Wieczorem rozsądnie stwierdziłam, że pójdę do najchłodniejszego kościoła w okolicy ;) Jednak zestaw: odstawienie leków, okres i niedojadanie wystarczył :( Całą Mszę przesiedziałam w kąciku, a potem powlokłam się do koleżanki mieszkającej opodal, żeby poratowała mnie podpaskami i cukierkami. Wracałam od niej straaasznie długo...

****

Nędza b.mnie męczy :( Co zarobię 10 zł, już ich nie mam. Jasne, człowiek jest w stanie tak żyć, ale co to za życie? Ostatnia torebka Liptona i zastanawianie się, czy wypić herbatę teraz, czy po wstaniu, a może w środę, kiedy idę do podopiecznej? Brak kremu do ciała? Niby nic, ale po 2-3 dniach moja felerna skóra zaczyna swędzieć.
Chyba tylko wygrana w totka może mnie uratować. Tyle że nie gram, bo mnie nie stać :P Tylu ludziom wiszę kasę, że to po prostu w głowie się nie mieści. Co mogłabym sprzedać, co ma jakąkolwiek wartość? Czy półwieczne sztućce są więcej, czy mniej warte od współczesnych? "Kryształy"? Kolekcje?

W sumie najlepiej byłoby sprzedać mieszkanie ;))) Jedyna rzecz, która na pewno ma jakąś zauważalną wartość - parę lat temu wyceniono je na 160 tysięcy, jeśli dobrze pamiętam. Ale nie jestem w stanie (i nie chcę!) się przeprowadzać.

wtorek, 24 maja 2016

-

Dół. Albo czas tracenia złudzeń.

W domu dwie siksy tak mnie zajmują, że zapominam o niejedzeniu ;)

sobota, 21 maja 2016

czekam...

Za półtorej godziny mają włączyć ciepłą wodę (nie było jej od wtorku). Czuję się niedomyta ;)

PS.Od poniedziałku NAPRAWDĘ zacznę pisać CODZIENNIE, howgh!

środa, 18 maja 2016

"realność jest taka, że..."

...jest kiepsko.

Ten rok bije wszelkie rekordy w niskości moich zarobków. Wyliczyłam, że miesięcznie mam tyle, ile w lepszych czasach za półtorej godziny(!). Oczywiście, pomagają mi liczni dobrzy ludzie :)

Wellbutrinu nie mam od półtora tygodnia, Citabax biorę w kratkę. Rachunki mam popłacone do lutego włącznie. Konto zajęte za niepłacenie abonamentu RTV.

Poza tym, mam poważną anemię, podobno wskazany byłby szpital (he, he!). Mam preparaty żelaza od zacnych Koleżanek, dużo śpię i staram się zdrowo odżywiać (miejsce na atak śmiechu).

***

Jeżeli, zacny nieistniejący Czytelniku, szukasz kogoś do nauki angielskiego, opieki nad zwierzem bądź mycia okien - daj znać :)

e: zapomniałam, że mam długi u weta - 150zł, czyli ok.3 miesięcy spacerowania z moją jedyną obecnie podopieczną :(

poniedziałek, 16 maja 2016

Minnesocka Masakra Piłką do Igelitu

Dawno nie pisałam, bo zajmuje mnie dobijająca rzeczywistość (ale to temat na oddzielnego posta).

Kilka tygodni temu pisałam Minnesota Multiphasic Personality Inventory (moja wersja nazwy bardziej mi się podoba;).
Namęczyłam się nieźle, bo - wbrew Wikipedii - kazano mi unikać opcji "nie wiem". Niektóre zdania są dość idiotycznie sformułowane. "Większość ludzi jest taka a taka" - łomatko, a czy ja znam większość ludzi?! (Boże, uchowaj!). Albo "Widzę zwierzęta, których inni nie dostrzegają" - no cóż, jestem przyrodnikiem :) "Jestem zadowolony ze swojego życia seksualnego" - z czego?

Wyniki nie były jakoś szczególnie interesujące. Nie wiem tylko, czy dobrze usłyszałam: mam charakter czy osobowość schizoidalną?
Zastanówmy się nad definicjami z Wiki.

"Charakter schizoidalny kształtuje zakłócenie bezpieczeństwa w wieku niemowlęcym.[mit determinizmu dziecięcego!] Przyjmuje się, że źródłem poczucia przerażenia jest niewłaściwa opieka rodzicielska: oschła, nieempatyczna i tworząca w świadomości dziecka poczucie bycia znienawidzonym, niechcianym. [cóż, na pewno byłam "nieplanowana"; niechciana częściowo też, ale jakiż ma to związek z poczuciem?] Dziecko, aby przetrwać taką wewnętrzną wizję opiekuna (od którego w dodatku jest w pełni zależne) może zareagować tylko wycofaniem się, rozdwojeniem, co następnie prowadzi do zablokowania ekspresji życiowej.

Postawa osoby dorosłej: Nacechowana jest lękiem, konfliktowością w relacjach interpersonalnych, postawą unikową. Osoba bywa autodestruktywna [a kto nie bywa?] i ma trudności z samooakceptacją. Ma kłopoty z tworzeniem trwałych kontaktów z innymi ludźmi [a może inni mają te kłopoty? :P] oraz z kontaktami intymnymi. Osoba taka pozostaje w oddzieleniu od własnego self [od czego?!] i bez kontaktu z innymi ludźmi. Osoba cierpi na chroniczne napięcie mięśni i stawów. [to akurat prawda, osoba cierpi;)] Jest to osoba ekstremalnie wrażliwa na wszelkie przejawy szorstkości ze strony środowiska,[no tak, nie cierpię suchego powietrza i nadmiaru światła ;)] która nie potrafi na stałe angażować się w dowolne zajęcie czy relację.
(...)
Zdania skryptowe jakie "nosi w umyśle" i które charakteryzują życiową postawę, przyjmują postać patogenicznych przekonań, jak np.:

Nie mam prawa istnieć [może byłoby lepiej, gdybym nie istniała, ale nie powiedziałabym, że nie mam prawa]
Świat jest zły i tylko zło może mnie spotkać [nie jest!]
Coś ze mną nie tak, jestem nienormalny [a o czym innym jest ten artykuł?]
Gdybym wciąż się nie kontrolował to mógłbym oszaleć i skrzywdzić innych ludzi [nie kontroluję się, niestety]
Zagrażam najbliższym, więc będę samotny [ee...]
Życie jest nieistotne, ważne są metafizyka i to co poza życiem doczesnym. [słyszał kto o metafizyce bez życia? :O]

Osoba taka trwa w społecznym zawieszeniu, [cóż, trwam, nie da się ukryć] w poczuciu izolacji a chroniczne przerażenie wciąż w niej istniejące przykrywa prymitywną, tłumioną wściekłością. Umysłowo zazwyczaj są to osoby bardzo sprawne, przy czym dotyczy to generalnie myślenia abstrakcyjnego, gdyż inteligencja społeczna często nie jest zintegrowana ze stłumionymi emocjami i w związku z tym jest upośledzona."


"Osobowość schizoidalna – typ osobowości cechujący się tendencją do izolowania się, niewytwarzania silnych związków oraz wycofywania się z kontaktów emocjonalnych i społecznych, uznawania ich za niepotrzebne. [brzmi znajomo]Przy dużej wewnętrznej wrażliwości wyrażanie uczuć jest ograniczone, co powoduje pozorny chłód i dystans uczuciowy. Pacjentów ze schizoidalnym zaburzeniem osobowości nie obchodzą ani pochwały, ani nagany. Często występuje u nich poczucie osamotnienia i niezrozumienia przez otoczenie, podejrzliwość, niemożność odczuwania przyjemności.[uff, na szczęście nie :)] Osoby cierpiące na to zaburzenie na ogół działają samotnie, często żyją w świecie marzeń i fantazji, są ambitne, [ani ciut!]skłonne do introspekcji, [blog mógłby tego dowodzić, ale chyba za rzadko piszę ;)] ekscentryczne.

Zaburzenie to jest rzadkie w stosunku do innych zaburzeń osobowości i obejmuje mniej niż 1% populacji, częściej występuje u mężczyzn. [dwa razy bardziej elitarne niż Mensa - to chyba nie dla mnie; o ile wiem, nie jestem też mężczyzną]

Ludzie z osobowością schizoidalną są często wycofani, chłodni i obojętni, co powoduje problemy w kontaktach z innymi ludźmi. Większość osób z tym rozpoznaniem ma kłopot z ustanowieniem relacji lub wyrażaniem swoich uczuć. W trudnych sytuacjach mogą pozostawać bierni. [w łatwych też, myślałam, że to lenistwo :P] Bywa, że ich komunikacja z innymi ludźmi jest obojętna lub lakoniczna. Z powodu ograniczonej komunikacji z innymi nie są w stanie stworzyć poprawnego obrazu tego jak funkcjonują oni w odniesieniu do innych osób.

Uważa się, że obraz taki jest istotny dla samoświadomości i możliwości oceny swoich własnych działań w obrębie sytuacji społecznych. R.D. Laing sugeruje, że niedobór rzeczywistych kontaktów z innymi, może powodować, że obraz ten staje się pusty, ulotny, co prowadzi osoby schizoidalne do poczucia nierealności (sztuczności świata).[to nic niezwykłego]

Gdy ich przestrzeń osobista jest naruszona, czują się one przytłoczone, odczuwają potrzebę uwolnienia się i pozostania niezależnym. Ludzie z osobowością schizoidalną preferują relacje, w których partner nie wymaga od nich bliskości emocjonalnej. Nie unikają oni ludzi jako takich, lecz emocji (zarówno pozytywnych jak i negatywnych) oraz bliskości uczuciowej. [nie wydaje mi się, aby unikanie emocji było w ogóle możliwe]

Oznacza to, że osoby schizoidalne są w stanie tworzyć relacje oparte na poziomie intelektualnym, fizycznym, rodzinnym, zawodowym lub wspólnych czynnościach, dopóki nie wymagają one bliskości emocjonalnej. Donald Winnicott wyjaśnia to zachowanie twierdząc, że osoby schizoidalne "preferują relacje oparte na swoich własnych zasadach". W przypadku gdy nie udaje im się tego osiągnąć, preferują samotność." [100% zgody]

Strasznie długi ten artykuł, więc już tylko kilka punktów:
"Kryteria diagnostyczne DSM-IV

- brak ochoty na zawieranie bliskich związków oraz czerpanie z nich przyjemności, wliczając w to bycie członkiem rodziny [brak ochoty na czerpanie przyjemności? nie mam :)]
- niemal ciągłe wybieranie zajęć samotniczych [wygodniej czyta się w domu niż w autobusie]
- małe – o ile jakiekolwiek – zainteresowanie doświadczeniami erotycznymi z innymi ludźmi [czy ci diagności słyszeli kiedyś o etyce katolickiej?]
- czerpanie przyjemności z niewielu – o ile jakichkolwiek – rodzajów zajęć [zdecydowanie się nie zgadza :)]
- brak bliskich przyjaciół lub powierników innych niż bezpośredni krewni [hm]
- wrażenie bycia obojętnym na pochwały czy krytyki wygłaszane przez innych [b.się staram o tę "obojętność"]
- okazywanie chłodu emocjonalnego, dystansu lub spłaszczonej uczuciowości" [nieee, moja uczuciowość jest raczej wypukła ;)]

Wnioski?
No dobrze, może i mam tę całą "osobowość". I co z tego? Nie chcę być leczona z osobowości. W sumie podobnie mówiła moja poprzednia lekarka, dr S. - problem z dystymią polega na tym, że trudno stwierdzić, gdzie się kończy choroba, a zaczyna osobowość.

A może to jednak Zespół Aspergera?

Ponoć na Nowowiejskiej mają jakiegoś speca, może się z nią spotkam...




poniedziałek, 11 kwietnia 2016

no nie!

Jeszcze nie spłaciłam długu u weta, a czekają mnie następne stresy i wydatki. Znalazłam dziś u jednego zmoich szczurów guza :(

niedziela, 10 kwietnia 2016

-

Miesiąc bez kontaktu ze światem...

Fajnie było :D Ale ile teraz muszę nadrobić zaległości, ho, ho!

Mam nadzieję, że od jutra będę pisać codziennie, czy to na bloggerze, czy gdzie indziej. Przyda się, bo odwykłam od posługiwania się ludzką mową.

piątek, 4 marca 2016

co za dzień!

Ok. dziewiątej rano miałam się stawić z Suczą u weta. Stawiłyśmy się, ale p. dr się spóźniła, poprzedni pacjent długo siedział i weszłyśmy do gabinetu sporo po 10. Obeszło się bez znieczulania i szycia, za to potraktowano Sucz zszywaczem! :O Chirurgicznym podobno ;) Za to ja nie mogłam zrobić zakupów, więc trochę dziś żyję na głodniaka :(

Moje długo czekały na spacer, a gdy wreszcie przyszłam, znów wysiadła winda :(

Jeśli dodać do tego konieczność wyjścia z domu po resztki dla psów i posiniaczone przez abażur łydki, widać, że życie nie jest łatwe. Ale jeszcze żyję...

czwartek, 3 marca 2016

ech...

Sucz dostała abażur na łeb, żeby nie rozlizywała rany. Niestety, czasem udaje jej się go zdjąć. Psy również są chętne do pomocy, więc jestem uwiązana w domu i nie wiem, czy będę mogła pójść spać :(

Mam nadzieję, że jutro zostanie na trochę u weta i kupię coś do jedzenia, bo będzie kiepsko :(

środa, 2 marca 2016

liczne osiągnięcia...

Zwlekłam się z łóżka po nieprzespanej nocy (mógł mieć z tym związek fakt, że obudziłam się wczoraj sporo po 16; mógł, ale nie musiał), wzięłam leki, zadzwoniłam do mojej lekarki z wiadomością, że chwilowo nie mogę przybyć (wielkim plusem psychiatrów jest przyzwyczajenie do wariatów;), a także umyłam się i przebrałam w czyste ubrania pierwszy raz od niedzieli. Czekam aż wyschną mi włosy, żeby wyjść z psami (Sucz stwierdziła, że nie będzie czekać i zsiusiała się w kącie).

Mam mnóstwo planów na dziś, głównie tych niezrealizowanych wczoraj i przedwczoraj.

Pasmatrim, uwidzim kak skazał slepoj...

poniedziałek, 29 lutego 2016

zaginął dziadek :(

Lubię orzechy.

Włoskie, laskowe i każde inne (przynajmniej każde, których próbowałam, pekanów chyba jeszcze nie).

Jak powszechnie(?) wiadomo, najzdrowsze są takie w skorupkach, bo żadne świństwo (szkodniki magazynowe, dziwne chemikalia) się do nich nie dostanie. Jesienią raz czy dwa kupiłam trochę orzechów włoskich u znajomej sadowniczki. Raz czy dwa je komuś oddałam. Przed Bożym Narodzeniem dostałam ze dwie garstki od sąsiadki... wciąż leżą w kącie.

W jakichś tajemniczych okolicznościach wsiąkł dziadek do orzechów. Nie widziałam go od co najmniej 3 miesięcy. Szuflady przeszukane, zajrzałam nawet za szafkę (czyn wymagający sporo siły fizycznej, bystrego wzroku i mnóstwo odwagi). Diabeł ogonem nakrył.

Zmywam właściwie codziennie, czasem więcej niż raz. Moja suszarka ma dwa "kubki" na sztućce, jeden od 30 lat używany do przechowywania trzepaczki, szczotki do butelek i innych dziwnych utensyliów. Właśnie odkryłam, że zaszył się wśród nich i dziadek... ;)

niedziela, 28 lutego 2016

coś dobrego na niedzielę

Dzięki mojej kochanej Nony odkryłam fajną stronę: http://freerice.com/ Można podszkolić się w angielskim czy łacinie, odświeżyć wiedzę geograficzną lub... tabliczkę mnożenia i wspomóc głodujących (podobno; mam nadzieję, że naprawdę).

Jedna poprawna odpowiedź w quizie = 10 ziarenek ryżu dla potrzebujących. Nie brzmi zbyt zachęcająco, ale gra niesamowicie wciąga - po kilku dniach zabawy od niechcenia uzbierałam 68160. Myślę, że to już kilka dobrych łyżek ;)

Podawajcie dalej, drodzy nieistniejący Czytelnicy!

terror-horror-marmelada

Czas wyjść z psami.

Zakładam obrożę i smycz Pierwszemu, zamknąwszy wcześniej Drugiego, bo 3 grzyby w barszcz to za dużo. Sucz siusia z przejęcia, więc jej nie ubieram, tylko wychodzę z Pierwszym. Okazuje się, że winda nie działa. Idziemy drugą klatką, a wracamy pieszo, ponieważ po remoncie nie mam kodu do drzwi.

Dziesiąte piętro.

Zostawiam w domu Pierwszego, zabieram Drugiego, Sucz i śrubokręt. Drugi odmawia współpracy na schodach (dwa piętra w górę do przejścia na drugą klatkę). Odstawiam go do domu i przechodzę z Suczą i śrubokrętem. Na dole wyciągam śrubokręt, niestety, śruby utrzymujące klamkę w miejscu mają łebki jak kajzerki, a śrubokręt wzięłam płaski :(

Nic to, zgarniam wycieraczkę i blokuję drzwi. Sucz odmawia współpracy w kwestii wydalniczej, oddalamy się trochę od bloku. Po powrocie odkrywam, że ktoś domknął drzwi :(

Rozważam ciche wybicie szyby...

Beznadziejnie próbuję raz jeszcze starego kodu... Działa! Poprzednim razem się pomyliłam, powinno być 260-4002 :D

Triumfalne wejście dwu smoczyc :D

piątek, 26 lutego 2016

walka z nie-chce-misiem

Przyszedł mi do głowy fajny trik (już sprawdziłam w praktyce, jest skuteczny) na nastrój "nie chcę sprzątać, chcę owinąć się kocem i zapaść w niebyt czy inne fantazje".
Powiedziałam sobie: "no dobrze, ale najpierw zmyję naczynia, żeby ogrzały mi się ręce" (trochę u nas chłodno).

No i zmyłam. Zamiotłam. Schowałam. Wyrzuciłam. Posegregowałam.

Przypuszczam, że działa to tylko na lubiących zmywać ;)

e:korekta

czwartek, 25 lutego 2016

nie będę bezrobotna :P

Właśnie przeczytałam, jakie papierki należy dostarczyć do Urzędu Pracy.

osoba, która uzyskała absolutorium, lecz nie obroniła pracy dyplomowej oraz nie ma wyznaczonego terminu ewentualnej obrony, powinna do rejestracji dostarczyć zaświadczenie z uczelni o uzyskaniu absolutorium z informacją o niewyznaczonym terminie obrony pracy

Ha, ha.


wszystkie świadectwa pracy, zaświadczenia o okresach wykonywania innej pracy zarobkowej /umowa agencyjna, umowa zlecenie, umowa o dzieło oraz wszystkie inne dokumenty niezbędne do ustalenia ewentualnych uprawnień – oryginały


He, he.

Pracowałam w życiu legalnie w pięciu miejscach (chyba, że o czymś nie pamiętam). Na etat (no dobrze, pół), umowę-zlecenie, umowę o dzieło - lubię urozmaicenie. Nie mam siły biegać po byłych pracodawcach. Kiepsko się czuję ostatnio (fizycznie, chyba kardiologicznie). Za tydzień mam randkę z dr R. Miałam nadzieję być ubezpieczona :( Może jednak czas podjąć "męską decyzję"?

niedziela, 21 lutego 2016

radzę sobie?

Kontynuuję czytanie bloga Dany White. Zapewne mogłabym spędzić czas pożyteczniej, np. sprzątając ;) I w (małych) przerwach tak robiłam. Pies, który przybył do nas pół roku temu i musiał gonić ogon w przedpokoju, wreszcie może oddawać się ukochanej rozrywce w pokoju zwanym szumnie "dużym". A zakręt korytarza, od kilku LAT tarasowany przez kolejne pokolenia kartonowych pudeł znienacka odzyskał przyrodzoną szerokość.

Tuż przed tą niedzielą przez godzinę zamiatałam, zmywałam, porządkowałam i czyściłam.

Dom wciąż wygląda jak wyjątkowo zaniedbany chlew.

Ale jest odrobinę lepiej :)

Odrobinę lepiej to lepiej, nawet jeśli tylko odrobinę.

I tego będę się trzymać :)

środa, 17 lutego 2016

diagnoza?

Przeżywam "kryzys diagnostyczny". Tzn. znowu podejrzewam, że źle mnie zdiagnozowano, jestem całkiem zdrowa i odczepcie się ode mnie.

Niemniej jednak jestem doświadczoną domniemaną dystymiczką (w skrócie DDD) i nie odstawiam leków. O. A przynajmniej jeszcze nie. Dziś, w każdym razie, wzięłam.

Następna wizyta u dr R. drugiego marca, muszę wziąć ze sobą jakąś kartkę cy cóś. I zapytać o diagnozę ZA (ostatnio rozmawiałam ze znajomym przez telefon, umówiliśmy się na spotkanie, a po dwu minutach wysłałam SMS-a z pytaniem: gdzie i kiedy się widzimy?).


Wiem, że potrzebuję rutyny, ale na wiedzy się kończy. Potrzebuję pracy (w tym roku zarobiłam 230 zł, z czego 150 dostałam od owego znajomego 2 dni temu - jest cokolwiek dramatycznie), ale nie mam na nią siły. Potrzebuję się umyć (znów chodzę i śpię w tych samych łachach od kilku dni), ale j.w.






Czasami samotność nie jest błogosławieństwem. Czasami chciałabym porozmawiać. Rzadko. Ale się zdarza.

wtorek, 16 lutego 2016

no cóż...

Leżenie pod trzema psami to najprzyjemniejszy sposób spędzania czasu. Furda sprzątanie! :P

piątek, 12 lutego 2016

Wielki Post

Jakiż to rozsądny wynalazek :)

Odstawiłam fejsa (skrabelek to jeden z moich dwu nałogów). Ograniczyłam moje ukochane forum do niedziel (drugi). Mięsa nie jem już od dwu tygodni (fachowo: od Sześćdziesiątnicy), zmniejszyłam też liczbę i obfitość posiłków (powiedzmy sobie szczerze, brak kasy MIAŁ na to wpływ).

Sprzątam.

Mam więcej czasu na modlitwę i czytanie.

Widzę światełko w tunelu... No, jak na razie przez lornetkę ;)

niedziela, 17 stycznia 2016

-

Kiepsko.

Problemy z wychodzeniem z domu - b.duże. Łatwiej po ciemku, ale i tak nie poszłam na wieczorną Mszę w moim kościele. Pójdę później, do takiego, gdzie łatwiej zaszyć się w kącie.



Miałam zamiar w nowym roku więcej pisać, ale nie bardzo widzę w tym jakiś sens. Zresztą, nudne to raczej.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

-

Jeszcze żyję :(



e:Mam dosyć siebie,ciągle jęczę, zawracam komuś głowę, jestem beznadziejna. Dosyć! Chcę umrzeć!!!