sobota, 28 grudnia 2013

dobre wieści:)

Od tygodnia mam buproprion+citalopram. Koleżanka obiecała rok lekowego "sponsoringu".

Niesamowite, jak mocno to na mnie podziałało - sprzątałam! Przez 3 dni mało nie odrobiłam miesięcznych zaległości;)

Skutek uboczny: pewnie będę więcej pisać.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

wola

D. nie jest (w moim niefachowym odczuciu) chorobą psychiczną, nerwową czy umysłową. To po prostu uwiąd woli. Jeśli prawdą jest, że wolna wola odróżnia nas od zwierząt, d. odczłowiecza.
ZTCW, każde działanie (poza czystą fizjologią) poprzedza decyzja. Np.umyć garnki czy jednak nie? Wyjść czy zostać w domu? Jeśli wybiera się siłą bezwładu, to jakby się wcale nie podejmowało decyzji. Skutek? Człek jest głodny, ale nie je, bo nie ma jak przygotować posiłku. Ostatnimi czasy musiałam wyrzucić sporo jedzenia, bo nie miałam siły go ugotować czy choćby oskrobać:(((

"Oślina pośród jadła - z głodu padła".

niedziela, 24 listopada 2013

jutro trzecia rocznica...

...pierwszej wizyty u dr R. To naprawdę świetna lekarka <3

Może uda mi się kiedyś do niej wrócić...

Póki co, jeszcze żyję:(

poniedziałek, 4 listopada 2013

beznadzieja

Bo nawet gdybym miała 150 zł miesięcznie więcej, pewnie wydałabym to na jedzenie - może trochę lepsze. Ostatnio było śmiesznie, kasa skończyła się w październiku, ale miałam nadzieję, że pożyczę piątaka na bazarze i dostanę coś na kredyt (bycie stałą klientką - od 30 lat! - b.się opłaca;). Niestety, spędziłam u uczennicy więcej czasu niż planowałam i... Ale daliśmy radę przetrwać.

Co nie zmienia faktu, że nie chcę "przetrwywać"..

sobota, 2 listopada 2013

:(

Nie vviem, po co to vvszystko. To i tak nie ma sensu...

środa, 30 października 2013

nie piszę ostatnio, bo...

a)mam problem z komputerem. M.in.bojkotuje literę na początku vvinogron.
b)nic ciekavvego się nie dzieje - po prostu jest coraz gorzej:(

poniedziałek, 21 października 2013

powrót do niemowlęctwa;)

O ile się orientuję, małe dzieci dużo śpią. Rozsądne istotki! Idę w ich ślady. Ostatni raz czułam się podobnie jak teraz, gdy kilkanaście lat temu przyjmowałam opipramol.
Sytuacja w ogóle była zabawna, bo nie wiem, czemu mi go przepisano. Poszłam do neurologa z drętwych przyczyn (drętwiało mi znienacka np.pół ciała) i dostałam właśnie to.
Cóż, nie polecam. Reakcja: spanie ok.15 godzin na dobę. Z drugiej strony, my, śpiochy, nie potrzebujemy wiele, aby zapaść w letarg... Z trzeciej strony, gdyby inni ludzie (a zwłaszcza filmowcy;) mieli takie sny, też by spali namiętnie:D Moja podświadomość zasługuje na Oskara:)))

PS.Jeszcze 2 dni biletu miesięcznego. Ciekawe, czy czegoś uda mi się dokonać...

poniedziałek, 14 października 2013

nuda

Świadomość, że lepiej nie będzie, może być tylko gorzej... Jutro będzie takie, jak zwykle - niedane, znów coś zawalę... Po co próbować? Po co się męczyć? I tak przecież nic nie robiąc przez cały dzień, jestem znużona.
Nie, nie sądzę, że wstawałabym z łóżka, gdyby nie psy, a i one muszą mieć do mnie anielską cierpliwość...

Optymistyczny (sic!) akcent na zakończenie: troszkę sprzątałam "zagrożona" miłym gościem. Z wizyty nic nie wyszło (schrzaniłam sprawę, bo jakżeby inaczej), ale odkryłam, że stół w kuchni nadal istnieje! I zdrapałam z niego resztki ciasta pierniczkowego z ostatniego BN ;)))

piątek, 4 października 2013

Marynika to ja :(

A ona śpi i śpi, doprawdy, jak na złość,

tak może spać i spać, i nigdy nie ma dość.

Już słychać wre robota w lesie,

nie śpij, obudźże się,

Maryniko, Maryniko.

czwartek, 3 października 2013

jeszcze...

Jeszcze wstaję z łóżka, jeszcze czasem próbuję gotować (jeśli jest co;), jeszcze czytam, choć nic trudnego... Ale jak długo?

Jasne, wiem, że zawsze chodzi o przetrwanie JEDNEGO dnia, niemniej jednak ludzkie stwory robią plany, robią zapasy, planują przyszłość... Jeśli nie ma nic do planowania, robi się jakoś łyso, bo po co wstawać? Jutro - prawdopodobnie - jakoś przebiduję, co potem? Gdyby nie psy i nie to, że nie mam żadnych leków w domu, pewnie próbowałabym się... uspokoić. Tak jak te 12-14 lat temu, kiedy wzięłam 11-krotną dawkę uspokajacza. Ziołowego, więc skutków nie było (jak łatwo zgadnąć, straciłam wtedy serce do fitoterapii;). Łykanie tabletek jest najłatwiejsze. Przeszło 20 lat temu próbowałam swoich sił z nożem, ledwie zadrapanie...

Nie mam siły, aby żyć, nie mam siły, by się zabić - niezbity dowód (gdyby do czegoś był potrzebny) na to, że jestem żałosna...

poniedziałek, 30 września 2013

"Zakazana psychologia" - kilka cytatów

Autor, Tomasz Witkowski, jest doktorem psychologii. I pisze tak (pogrubienia moje):

"Rozpoczynałem swoje studia z wiarą, że psychologia potrafi wiele rzeczy wyjaśnić. Wielokrotnie wiara ta była poddawana ogromnej próbie przez hochsztaplerów różnej maści... Dzisiaj nierzadko wstydzę się tego, że jestem psychologiem. Wstydzę się, ponieważ przedstawiciele mojego zawodu na całym świecie nadużywają swojej pozycji, a zarzuty stawiane badaniom psychologicznym lub terapiom, z jakimi często się spotykam, muszę uznać za słuszne i spuścić ze wstydem głowę. Nie chcę przez całe życie czuć się jak członek grupy oszustów i naciągaczy, a niejednokrotnie przynależność do tej grupy zawodowej do tego się sprowadza."

"jeśli możesz, omijaj terapeutów szerokim łukiem. Powodów jest naprawdę wiele.(...)
Pierwszy powód mojej nieufności tkwi już w sformułowaniu terapii i jej naturze. [psychoterapia polega na pomaganiu] ludziom w modyfikowaniu osobistych cech, takich jak uczucia, wartości*, postawy i zachowania, które są oceniane jako nieprzystosowawcze."
"Rozmarzywszy się nieco, załóżmy, że znaleźliśmy terapeutę, którego system wartości jest zgodny z naszym własnym i zdecydowaliśmy się rozpocząć terapię. Czy coś jeszcze może nam grozić? Niestety tak. (...) uzależnienie od terapii (...)brak medycznego przygotowania terapeutów (...) nierzadkie są sytuacje, kiedy terapia przynosi negatywne skutki i znaczne pogorszenie stanu pacjenta (...) Pacjent udający się na terapię ma również dość duże szanse(...), że będzie molestowany seksualnie"

[nie da się ukryć, miałam szczęście, bo nie ucierpiałam na psychoterapii;) Tyle, że nic nie pomogła]

NAPRAWDĘ POLECAM TĘ KSIĄŻKĘ!




sobota, 28 września 2013

gorzej i gorzej

Jestem coraz bardziej nieżywa, śpię w dzień, w nocy i pomiędzy, w domu entropia wzrasta wykładniczo, lada dzień będę się bała wejść do kuchni;)

A z pozytywów: przeczytałam "Zakazaną psychologię" T.Witkowskiego - mowy nie ma, żebym wróciła do psychoterapii! (więcej napiszę następnym razem).

czwartek, 26 września 2013

higiena

A raczej jej brak.
Biorąc pod uwagę moją dziecięcą nerwicę natręctw (mycie rąk) i późniejszą "obsesję" (mycie włosów), stan obecny jest wręcz śmieszny. Dobrze, że sama mieszkam, bo trudno by było ze mną wytrzymać;)
Tyle energii potrzeba do mycia, a przeważnie ledwie jest siła by wstać z łóżka. No i to wieczne nieplanowane zasypianie... Potem człowiek się budzi i zastanawia, po co właściwie...

wtorek, 17 września 2013

:(

Pogoda na długie spacery + brak czasu (zawiniony) = źle

niedziela, 15 września 2013

...

To wszystko nie ma sensu...

czwartek, 5 września 2013

wypłakać się muszę

Nie zwykłam płakać, naprawdę, ale.. Alternatywą byłoby powieszenie się, przynajmniej honorowe.
Dlaczego jestem tak głupia? Przecież było oczywiste, że nie dam rady.
Dostałam tłumaczenie ze słuchu, mój komputer nie otwiera mp4, trzeba to zrobić online, a połączenie siada co chwila. Może zresztą całkiem wysiąść, od dwu miesięcy nie płaciłam rachunków. Klawiatura - jak zwykle - się nie słucha. No i ja - totalna beznadzieja.

Śmierci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

poniedziałek, 2 września 2013

cytacik na pociechę


"Osoby leniwej nie boli jej lenistwo, pesymista żyje w zgodzie ze swoim pesymizmem. Dystymik tymczasem ma ciągłe wrażenie, że to nie jest jego świat, że pesymizm spłynął na niego nieuczciwie, a każdy nieprzepracowany dzień jest stratą i chciałby żyć inaczej, ale... nie może tego zrobić. Pomimo ukrytej ambicji, jego plany życiowe nie istnieją, a życie towarzyskie i zawodowe - jeżeli w ogóle jakieś jest - się nie układa.

Nierozpoznana i nieleczona dystymia może trwać przez całe życie i kształtować rzeczywistość chorego oraz jego najbliższych. Tak naprawdę człowiek z czasem przyzwyczaja się, smutek, brak motywacji i chęci wydają mu się już czymś normalnym, częścią jego osobowości - sporadycznie używana nazwa "depresyjne zaburzenie osobowości" doskonale obrazuje ten stan."

Źródło

różnica między R i S

Uważam, że jest ogromna.

Myśli "rezygnacyjne" - to najzwyklejsze pragnienie śmierci, naturalne jak głód czy potrzeba snu. Czy są tacy, którzy ich nie mają?

Myśli samobójcze sensu stricto miewam rzadko. Chciałabym wierzyć, że powodem tego jest wiara i przyzwoitość, ale chyba raczej tchórzostwo. Jeszcze jako dziecko doświadczyłam, że niełatwo krzywdzić siebie celowo. Instynkt samozachowawczy?

Jeśli ktoś mógłby westchnąć za mnie, o koniec, byłabym wdzięczna.

środa, 21 sierpnia 2013

pogoda dla biegaczy;)

No dobrze, chodziarzy - moje kolana nie uznają biegania.

Na termometrze 15 stopni, niebo rozkosznie zachmurzone, deszcz pada i pada, trudno mi usiedzieć w domu.

Nie wiem, kto to wymyślił, że depresantom wychodzi na zdrowie słoneczna pogoda, ale albo ów gość był idiotą, albo nie mam depresji. Howgh!

czwartek, 1 sierpnia 2013

rozwiązywanie problemów:)

Dzisiaj pozytywnie:)

Może mało odkrywcza, ale - wydaje mi się - dość dobra technika. Zaczerpnęłam ją z książki "Jak pokonać bulimię?" z tej samej serii, co poprzednia tu wspomniana. Autorki (McCabe, McFarlane, Olmsted) sugerują tę metodę jako sposób na radzenie sobie z autoagresją, co nie należy do moich głównych problemów, ale w innych sytuacjach również "rozpisanie" tego, co człowieka dręczy może pomóc. W gruncie rzeczy, robiłam coś podobnego nie raz PRZED przeczytaniem tej książki (podobnie jak wielu ludzi - pisanie pomaga uporządkować rzeczywistość, może dlatego zaistniała blogosfera? ;), ale ta wersja jest bardziej wyczerpująca. W OBU znaczeniach;)

Arkusz rozwiązywania problemów

1. Zrób listę problemów. Wypisz problemy, z którymi obecnie się zmagasz (małżeńskie, rodzinne, towarzyskie, finansowe, zdrowotne, związane z pracą czy szkołą, zamieszkaniem i kwestiami prawnymi):


2. Wybierz jeden problem, którym chcesz się zająć w pierwszej kolejności (widok długiej listy może być trudny do zniesienia, więc pamiętaj, że powinnaś zajmować się nimi po kolei, warto zacząć od tego, co ci najbardziej doskwiera).


3. Wyznacz cel. Jak wyglądałoby twoje życie bez tego problemu? Co robiłabyś inaczej? Powinnaś jak najdokładniej sprecyzować swoje zamierzenia; cel powinien być też możliwy do zrealizowania.


4. Wymyśl jak najwięcej możliwych sposobów osiągnięcia celu. Nie oceniaj ich na razie, tylko zapisz wszystko, co ci przyjdzie do głowy.


5. Wybierz rozwiązanie. Przejrzyj wszystkie, które wymyśliłaś i dokonaj wyboru. Jeśli masz z tym problemy, spróbuj rozwiązać wady i zalety każdej opcji.


6. Opracuj plan. Jak zamierzasz wprowadzić w życie to rozwiązanie? Jakie kroki musisz poczynić? Dokładnie je określ.


7. Wprowadź plan w życie. Zacznij działać według opracowanego planu.


8. Oceń wyniki. Po zrealizowaniu planu zastanów się nad tym, jakie przyniósł skutki. Czy osiągnęłaś zamierzony cel? Czy może musisz wypróbować inne rozwiązanie? Czy napotkałaś jakieś przeszkody? Jeśli twoje działania zakończyły się powodzeniem, czy jesteś już gotowa rozpocząć pracę nad kolejnym problemem, poczynając od punktu drugiego?


Tak, wiem, że to nie takie proste, zwłaszcza dla depresanta, czyli kogoś, kto ma problemy z podejmowaniem decyzji, wytrwałością, koncentracją itd. Dlatego proponuję drobną modyfikację - zacznij od najmniejszego, najłatwiejszego problemu. Idź małymi kroczkami. Nie napiszę "na pewno się uda", bo nie jestem aż taką kretynką;) Ale BYĆ MOŻE się uda. Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz:D

piątek, 26 lipca 2013

...

Dziś krótko, tylko malutki sznurek do ciekawego bloga. Polecam!

czwartek, 25 lipca 2013

szczęście płodowe (z R w kółeczku)

Takie sobie ukułam określenie na moje usposobienie, samopoczucie, czy jak to tam nazwać.
Depresanci nie mają obowiązku być nieszczęśliwymi (aczkolwiek z drugiej strony, SP podważa diagnozę;). Tylko to szczęście jest trochę kulawe. Dziecko w brzuchu ma wszystko, czego mu potrzeba, ale wcześniej czy później musi wyjść. Nie ma zmiłuj się...
Ze mną też (niemal) wszystko jest w porządku, dopóki nie muszę wyjść z domu, zrobić zakupów, zarobić na zakupy, znaleźć pracy... Być może trafienie szóstki w totka pomogło by na wszystko:))) A może nie.

środa, 24 lipca 2013

mam dość.

Cóż, nic nadzwyczajnego. Ale to, że zdarzyło mi się dziś płakać, JEST nietypowe, ponieważ żywię dla tego zajęcia najgłębszą pogardę.
Nie mam siły do tej mojej nędzy; do ludzi, którym się wydaje, że wszystkich stać na bilety autobusowe, do dziur w pamięci (kilkakrotnie już "przedłużałam książkę", której po prostu nie mogę nigdzie znaleźć); do teoretyczności decyzji (co z tego, że "zdecydowałam" o zrobieniu badań czy operacji, jak i tak tego nie zrobię?); do wstawania z łóżka (po co? No po co???).

Tych, którzy tu zajrzą, proszę o modlitwę o śmierć dla mnie - jak najszybciej.

czwartek, 18 lipca 2013

tęsknota za trumną;)

Jeśli można tęsknić za czymś, czego się nie zna, oczywiście.

Wczoraj rozkoszowałam się leżeniem w domu (już zaczęłam pisać "siedzeniem", ale to nie byłaby prawda). Cicho, chłodno, spokojnie, żadnych ludzi w zasięgu wzroku, cudowna samotność... No trumna jak nic:D

czwartek, 11 lipca 2013

słabo mi...

...i to mnie wkurza, rzecz jasna. Jeśli wierzyć ciśnieniomierzowi, jest OK. No to dlaczego? Falvit łykam, myślę, że anemii nie mam. Brałam pod uwagę sprawy tarczycowe, ale poczytałam o objawach i mi nie pasuje. Zależności pogodowej też nie widzę. Kardiologia albo hipochondria...

PS.Jestem na tropie. Ciśnienie wprawdzie prawidłowe, ale puls nędzny (chociaż nie wiem, czy 55 zasługuje już na zaszczytną nazwę bradykardii;) Przy okazji, polecam ciekawą stronę dla anglojęzycznych.

poniedziałek, 8 lipca 2013

terapia grupowa

Cóż... Osobiście nie polecam.

Jedyne w miarę sensowne wskazanie w tym kierunku to przeświadczenie o własnej wyjątkowości... Idź i dowiedz się, że inni mają tak samo. Odkrywcze jak nie wiem, co :P

Prawdę powiedziawszy, nie mam nic wspólnego z ludźmi, których poznałam na terapii (dla porządku: chodziłam na t.psychodynamiczną). Było to ciekawe doświadczenie, owszem. Jeśli masz czas i chęć, być może warto tego doświadczyć, ale słowo "terapia" jest tu dla mnie nadużyciem.

PS.Czy wspominałam już, że w ogóle nie wierzę w psychoterapię? ;)

środa, 3 lipca 2013

:(((

Miałam tak skromne plany na popołudnio-wieczór, ale i tak zawaliłam...

Po co w ogóle robić plany? I tak jestem jak plankton bezwolna... Tylko że plankton ma swoje miejsce w przyrodzie, jest pożyteczny, inne stworzenia mogą się nim pożywić, no i fitoplankton produkuje tlen. Człowiek nawet w trumnie się marnuje:(

...

Myślę, że powinnam pisać częściej. Jeśli ten blog komuś ma kiedyś pomóc (jedyny sens, jaki widzę w pisaniu)...

Ostatnio nie działo się nic szczególnego, no, może poza odkryciem z dziedziny teologii (piekło nie jest takie straszne jak moja doczesność;) oraz dalszym kapcanieniem. Powoli dochodzę do wniosku, że renta nie była by może takim złym pomysłem... Tyle, że najpierw trzeba wrócić do leczenia i znów wszystko rozbija się o kasę.

poniedziałek, 27 maja 2013

zostało więc nas troje........

Przez cały dzień nie mogłam się zmobilizować, żeby zgarnąć króliczego trupka, to teraz mam. Konkretnie, mam zgagowate mdłości:( Przypuszczam, że to nawrót wrzodów żołądka. Zbieram dolegliwości jak znaczki pocztowe dla P. - tylko, że ze znaczków jest przynajmniej jakiś pożytek...

sobota, 18 maja 2013

uporczywa terapia?

Zastanawiam się ostatnio, czy to dobrze, że Dobrzy Ludzie mi pomagają... Gdyby nie to, byłoby po mnie, zapewne, ale czy jest sens marnować środki na studnię bez dna?

***

Nie mam siły... Przetrwanie dnia jest bardzo trudne. Zrobienie czegoś więcej graniczy z niemożliwością:(((

środa, 1 maja 2013

jeszcze żyję...

Z dobrych wiadomości: póki co, przestałam miesiączkować. Jupi! Tylko tak dalej, precz z jedzeniem (zawsze mówiłam, że to mieszczański przesąd;)

Ze złych wiadomości: żarcia niet. Dla ścisłości, jest siano i jabłka, królikowi wystarczy. TUSZĘ, że użebrzę trochę psiej karmy na kredyt (jeśli przychodnia będzie otwarta w "święto"). Mix jabłek z mąką powinien być jadalny dla istoty ludzkiej, mam nadzieję.

Drugi dzień leżę w łóżku. Zawszeć to jakieś rozwiązanie problemu energii, pardon, braku energii. Dziś (no dobrze, wczoraj, choć blogowy zegar coś kręci) zwlekłam się na trzy godziny, żeby zanieść PITa (jedynie 13 przystanków, ale myślałam, że padnę - trochę ostatnio kuleję).

PS.Miałam napisać już dawno i zupełnie o czymś innym, ale komputer nawala, a obecnie nie mam siły - może napiszę w rocznicę:P

sobota, 13 kwietnia 2013

-----------------------

Ciekawe, może wszyscy tak mają? Wdech-wydech, um-rzeć, um-rzeć...

Ale tylko mięczaki chodzą po lekarzach, zamęczają sobą innych...

Wiem, że życie to obowiązek, przeważnie także przyjemność (jedyna, gdzie wyglądam końca;). Wiem. Rozumowo się zgadzam. Tylko jestem zmęczona:(

niedziela, 7 kwietnia 2013

nie jest źle... to bardzo podejrzane;)

Ostatnio jestem w najlepszej formie od wielu miesięcy. Nie wiem, skąd mi się to wzięło.

Hipotezy robocze są dwie...

wtorek, 5 marca 2013

sama nie wiem...

2-3 dni było lepiej, ale zastanawiam się, czy nie ma to związku z sytuacją finansową po prostu. Jeśli nie bardzo mamy co jeść i w dodatku szanse na kasę więdną z dnia na dzień, trudno jest być w formie.

niedziela, 24 lutego 2013

źle

Źle
źle
źle
źle
źle
źle
źle
źle
źle
źle

środa, 20 lutego 2013

miałam dzisiaj wizytę...

Nie dotarłam.
To wszystko zwyczajnie nie ma sensu.
W tej chwili jestem na krawędzi mojej wiotkiej wytrzymałości psychicznej, nie wiem, co jest poza nią.
"Pracuję" tyle, ile jestem w stanie. Gdyby to było możliwe, przestałabym. Wychodzenie z domu to koszmar. W sumie, co za różnica - i tak nie starcza na życie.

Brakuje mi tu bardzo wymownych emotek;)

czwartek, 14 lutego 2013

poniedziałek, 11 lutego 2013

jeszcze żyję:S

Minęły dwa tygodnie od odstawienia. Wciąż codziennie wstaję z łóżka. Jem mniej więcej normalnie. No, może więcej;) Ale w mojej sytuacji problem z pożywieniem ma inną genezę, niezależnie od tego, co mogą sobie wyobrażać lekarze. Jeśli przetrwam, prawdziwe zaburzenia (binge eating disorder zapewne) mam jak w banku.

Gorzej z higieną i innymi przesądami:(((

Niemniej jednak, wciąż żyję...

sobota, 26 stycznia 2013

dzień drugi

Tak, jest gorzej. Większa potrzeba końca niż zwykle.
Z drugiej strony, kilka drobnych problemów i padam, normalka.
Nie pamiętam, czy kiedyś było inaczej...

niedziela, 20 stycznia 2013

:(((

Nawet mój własny pies mnie olewa. Uciekł cztery godziny temu. Kiedy rzucam coś do jedzenia, częstuje się, ale nie daje się złapać.
Zjadł już chyba wszystkie świństwa w okolicy, obwarczał się z sąsiadem, może kogoś przestraszył...

sobota, 12 stycznia 2013

...

Odstawiam leki. Zobaczymy, jaki będzie skutek z blogowego punktu widzenia - częstsze wpisy czy wcale?
W sumie nie wydaje mi się, aby ktoś mógł odnieść korzyść z mojego pisania, więc nie ma sensu marnować paliw kopalnych;)