środa, 30 października 2013

nie piszę ostatnio, bo...

a)mam problem z komputerem. M.in.bojkotuje literę na początku vvinogron.
b)nic ciekavvego się nie dzieje - po prostu jest coraz gorzej:(

poniedziałek, 21 października 2013

powrót do niemowlęctwa;)

O ile się orientuję, małe dzieci dużo śpią. Rozsądne istotki! Idę w ich ślady. Ostatni raz czułam się podobnie jak teraz, gdy kilkanaście lat temu przyjmowałam opipramol.
Sytuacja w ogóle była zabawna, bo nie wiem, czemu mi go przepisano. Poszłam do neurologa z drętwych przyczyn (drętwiało mi znienacka np.pół ciała) i dostałam właśnie to.
Cóż, nie polecam. Reakcja: spanie ok.15 godzin na dobę. Z drugiej strony, my, śpiochy, nie potrzebujemy wiele, aby zapaść w letarg... Z trzeciej strony, gdyby inni ludzie (a zwłaszcza filmowcy;) mieli takie sny, też by spali namiętnie:D Moja podświadomość zasługuje na Oskara:)))

PS.Jeszcze 2 dni biletu miesięcznego. Ciekawe, czy czegoś uda mi się dokonać...

poniedziałek, 14 października 2013

nuda

Świadomość, że lepiej nie będzie, może być tylko gorzej... Jutro będzie takie, jak zwykle - niedane, znów coś zawalę... Po co próbować? Po co się męczyć? I tak przecież nic nie robiąc przez cały dzień, jestem znużona.
Nie, nie sądzę, że wstawałabym z łóżka, gdyby nie psy, a i one muszą mieć do mnie anielską cierpliwość...

Optymistyczny (sic!) akcent na zakończenie: troszkę sprzątałam "zagrożona" miłym gościem. Z wizyty nic nie wyszło (schrzaniłam sprawę, bo jakżeby inaczej), ale odkryłam, że stół w kuchni nadal istnieje! I zdrapałam z niego resztki ciasta pierniczkowego z ostatniego BN ;)))

piątek, 4 października 2013

Marynika to ja :(

A ona śpi i śpi, doprawdy, jak na złość,

tak może spać i spać, i nigdy nie ma dość.

Już słychać wre robota w lesie,

nie śpij, obudźże się,

Maryniko, Maryniko.

czwartek, 3 października 2013

jeszcze...

Jeszcze wstaję z łóżka, jeszcze czasem próbuję gotować (jeśli jest co;), jeszcze czytam, choć nic trudnego... Ale jak długo?

Jasne, wiem, że zawsze chodzi o przetrwanie JEDNEGO dnia, niemniej jednak ludzkie stwory robią plany, robią zapasy, planują przyszłość... Jeśli nie ma nic do planowania, robi się jakoś łyso, bo po co wstawać? Jutro - prawdopodobnie - jakoś przebiduję, co potem? Gdyby nie psy i nie to, że nie mam żadnych leków w domu, pewnie próbowałabym się... uspokoić. Tak jak te 12-14 lat temu, kiedy wzięłam 11-krotną dawkę uspokajacza. Ziołowego, więc skutków nie było (jak łatwo zgadnąć, straciłam wtedy serce do fitoterapii;). Łykanie tabletek jest najłatwiejsze. Przeszło 20 lat temu próbowałam swoich sił z nożem, ledwie zadrapanie...

Nie mam siły, aby żyć, nie mam siły, by się zabić - niezbity dowód (gdyby do czegoś był potrzebny) na to, że jestem żałosna...