piątek, 26 lipca 2013

...

Dziś krótko, tylko malutki sznurek do ciekawego bloga. Polecam!

czwartek, 25 lipca 2013

szczęście płodowe (z R w kółeczku)

Takie sobie ukułam określenie na moje usposobienie, samopoczucie, czy jak to tam nazwać.
Depresanci nie mają obowiązku być nieszczęśliwymi (aczkolwiek z drugiej strony, SP podważa diagnozę;). Tylko to szczęście jest trochę kulawe. Dziecko w brzuchu ma wszystko, czego mu potrzeba, ale wcześniej czy później musi wyjść. Nie ma zmiłuj się...
Ze mną też (niemal) wszystko jest w porządku, dopóki nie muszę wyjść z domu, zrobić zakupów, zarobić na zakupy, znaleźć pracy... Być może trafienie szóstki w totka pomogło by na wszystko:))) A może nie.

środa, 24 lipca 2013

mam dość.

Cóż, nic nadzwyczajnego. Ale to, że zdarzyło mi się dziś płakać, JEST nietypowe, ponieważ żywię dla tego zajęcia najgłębszą pogardę.
Nie mam siły do tej mojej nędzy; do ludzi, którym się wydaje, że wszystkich stać na bilety autobusowe, do dziur w pamięci (kilkakrotnie już "przedłużałam książkę", której po prostu nie mogę nigdzie znaleźć); do teoretyczności decyzji (co z tego, że "zdecydowałam" o zrobieniu badań czy operacji, jak i tak tego nie zrobię?); do wstawania z łóżka (po co? No po co???).

Tych, którzy tu zajrzą, proszę o modlitwę o śmierć dla mnie - jak najszybciej.

czwartek, 18 lipca 2013

tęsknota za trumną;)

Jeśli można tęsknić za czymś, czego się nie zna, oczywiście.

Wczoraj rozkoszowałam się leżeniem w domu (już zaczęłam pisać "siedzeniem", ale to nie byłaby prawda). Cicho, chłodno, spokojnie, żadnych ludzi w zasięgu wzroku, cudowna samotność... No trumna jak nic:D

czwartek, 11 lipca 2013

słabo mi...

...i to mnie wkurza, rzecz jasna. Jeśli wierzyć ciśnieniomierzowi, jest OK. No to dlaczego? Falvit łykam, myślę, że anemii nie mam. Brałam pod uwagę sprawy tarczycowe, ale poczytałam o objawach i mi nie pasuje. Zależności pogodowej też nie widzę. Kardiologia albo hipochondria...

PS.Jestem na tropie. Ciśnienie wprawdzie prawidłowe, ale puls nędzny (chociaż nie wiem, czy 55 zasługuje już na zaszczytną nazwę bradykardii;) Przy okazji, polecam ciekawą stronę dla anglojęzycznych.

poniedziałek, 8 lipca 2013

terapia grupowa

Cóż... Osobiście nie polecam.

Jedyne w miarę sensowne wskazanie w tym kierunku to przeświadczenie o własnej wyjątkowości... Idź i dowiedz się, że inni mają tak samo. Odkrywcze jak nie wiem, co :P

Prawdę powiedziawszy, nie mam nic wspólnego z ludźmi, których poznałam na terapii (dla porządku: chodziłam na t.psychodynamiczną). Było to ciekawe doświadczenie, owszem. Jeśli masz czas i chęć, być może warto tego doświadczyć, ale słowo "terapia" jest tu dla mnie nadużyciem.

PS.Czy wspominałam już, że w ogóle nie wierzę w psychoterapię? ;)

środa, 3 lipca 2013

:(((

Miałam tak skromne plany na popołudnio-wieczór, ale i tak zawaliłam...

Po co w ogóle robić plany? I tak jestem jak plankton bezwolna... Tylko że plankton ma swoje miejsce w przyrodzie, jest pożyteczny, inne stworzenia mogą się nim pożywić, no i fitoplankton produkuje tlen. Człowiek nawet w trumnie się marnuje:(

...

Myślę, że powinnam pisać częściej. Jeśli ten blog komuś ma kiedyś pomóc (jedyny sens, jaki widzę w pisaniu)...

Ostatnio nie działo się nic szczególnego, no, może poza odkryciem z dziedziny teologii (piekło nie jest takie straszne jak moja doczesność;) oraz dalszym kapcanieniem. Powoli dochodzę do wniosku, że renta nie była by może takim złym pomysłem... Tyle, że najpierw trzeba wrócić do leczenia i znów wszystko rozbija się o kasę.