środa, 1 maja 2013

jeszcze żyję...

Z dobrych wiadomości: póki co, przestałam miesiączkować. Jupi! Tylko tak dalej, precz z jedzeniem (zawsze mówiłam, że to mieszczański przesąd;)

Ze złych wiadomości: żarcia niet. Dla ścisłości, jest siano i jabłka, królikowi wystarczy. TUSZĘ, że użebrzę trochę psiej karmy na kredyt (jeśli przychodnia będzie otwarta w "święto"). Mix jabłek z mąką powinien być jadalny dla istoty ludzkiej, mam nadzieję.

Drugi dzień leżę w łóżku. Zawszeć to jakieś rozwiązanie problemu energii, pardon, braku energii. Dziś (no dobrze, wczoraj, choć blogowy zegar coś kręci) zwlekłam się na trzy godziny, żeby zanieść PITa (jedynie 13 przystanków, ale myślałam, że padnę - trochę ostatnio kuleję).

PS.Miałam napisać już dawno i zupełnie o czymś innym, ale komputer nawala, a obecnie nie mam siły - może napiszę w rocznicę:P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz