środa, 29 listopada 2017

nie cierpię :D

Uff, gdybym wiedziała, że ból zelżeje, kiedy o tym napiszę, zrobiłabym to wcześniej :D Od paru dni utrzymuje się lekki dyskomfort. Może jednak przeżyję? ;)

środa, 22 listopada 2017

cierpię...

Nie wiem, czy to artretyzm, reumatyzm, czy inne piekło, ale mój stan waha się od lekkiego dyskomfortu do ostrego bólu. Najgorzej jest w nocy i rano. Na glukozaminę i przeciwbólowce mnie nie stać (trochę sępię od koleżanki, która ma receptę na nimesulid).

Jeszcze jakoś daję radę, ale jeśli będzie gorzej? "Utrzymuję się" przecież z pracy fizycznej, muszę być jakoś tam sprawna :(

Z dobrych wiadomości - mam już tylko 2 chomiki na wydaniu :) Oraz sucz, na której adopcję prawie straciłam nadzieję :\

niedziela, 22 października 2017

jeszcze żyję...

...zmęczona, obolała, samotna. Mam większą niechęć do pisania niż zwykle. Zjada mnie acedia. Chwilami czuję się bardzo dobrze. Chwile są krótkie.
Wciąż mam do adopcji 5 chomików i jedną sucz. Z kasą byłoby nieźle (w porównaniu z wakacjami), gdyby nie to, że w przyszłym miesiącu muszę oddać ćwierć tysiaka za operację chomicy. Raczej nie widzę szans na zarabianie więcej - i tak wracam do domu niemal na czworaka i śpię b.b.dużo (ostatniej nocy 12h).

Po co jeszcze żyję? Chyba tylko z obowiązku. 3 psy, 3 szczury, 4 myszy, 7 chomików - razem 17 powodów do życia.

sobota, 2 września 2017

pojawiam się i znikam

Od tygodnia mam net (tzn.wcześniej był, ale komputer marudził, że sieć jest obca :O ), ale lada dzień go stracę. Nie tylko dlatego, że rachunek Tepsy niezapłacony... Znów wyłączą mi prąd, jak w zeszłym roku :( Wakacje rzadko obfitują w mamonę...

Chociaż mało czasu spędzałam w necie, wiele go marnowałam - facebook zupełnie nie jest mi do tego potrzebny. Ani Forum. Ani granie. Tydzień temu rozesłałam po ludziach jeden czy dwa triumfalne SMSy, ale tydzień ma siedem dni... :(

Lada dzień skończę Mobemid. I dobrze. Nie działał tak dobrze, jak spodziewałabym się po leku, którego nie wolno brać wieczorem. Rozważam powrót na citalopram, jeśli wydołam finansowo. Wellbutrin nie wchodzi w grę (ok.200zł miesięcznie).

Zaraz biegnę do sklepu z ostatnimi 6zł - moje ostatnie pieniądze przed wtorkiem, jeśli wszystko dobrze pójdzie...

środa, 2 sierpnia 2017

wstydzę się...

...ale wczorajszy dzień zmarnowałam :( Mam jednak wymówkę - 36 stopni w cieniu!

Dziś będzie/jest lepiej - choć jak dotąd leżę przy kompie, ale jestem zajęta ważną sprawą, ogłoszeniami adopcyjnymi dla psów, które najdłużej kiblują na Paluchu.

Zresztą środa to w moim grafiku dzień na sprząt łazienki i wychodka, a pomieszczeniami bez okna wolę zajmować się wieczorem :)

PS.Psychicznie jest naprawdę dobrze, choć mogłoby być lepiej, skoro wciąż nie chudnę ;)

wtorek, 1 sierpnia 2017

moje powstanie

Przyszedł mi do głowy taki pomysł - dla jednych może niegodny, dla innych zwyczajnie głupi - aby uczcić warszawskich powstańców przez 63 dni sprzątania. Jasne normalni ludzie po prostu to robią, ale ja nie jestem normalna i każdy sposób motywacji cenię wysoko.

A zatem do boju! :)

PS.Czasem cieszę się, że nikt tu nie zagląda ;)

środa, 26 lipca 2017

ech...

Ech, gdybym zawsze dokańczała posty, byłoby ich więcej ;)

Co u mnie?
Ponad 2 miesiące nie miałam netu, lada dzień mi znowu wyłączą. Przeżywam inwazję chomików, co gorsza są na moim utrzymaniu, a u mnie bryndza rekordowa (od miesiąca mam tylko jedną klientkę, w lipcu zarobiłam 85zł). Próbowałam doprosić się wsparcia na fejsie, ale bez skutku. Jest bardzo, bardzo źle.
Za to zaczęłam przyjmować pewien lek, bez konsultacji z lekarzem, a więc głupio. Zwie się Mobemid. Nieoszczędna koleżanka wykupiła, a nie bierze, więc wzięłam od niej, niedługo skończy mu się przydatność do spożycia. Działa na mnie tak sobie. Czuję się chyba troszeczkę lepiej niż bez niego, za to niemal na pewno mam znów anemię, więc w zasadzie wychodzę na zero :P Nie chudnę do normalnej wagi :(
Prawie codziennie myję zęby :) Może mieć to związek z tym, że właśnie zaczęłam jakąś mniej obrzydliwą pastę niż zwykle (nie złazi po niej nabłonek z całej paszczy, hura!).

I to by było na tyle.

środa, 19 kwietnia 2017

2 razy umyte, reszta wieczorów do kitu.

Zmniejszyło mi się stado w Wielką Sobotę, nie miałam sił wchodzić do netu. Przez ostatnie 2 miesiące ubyło mi szczurów o połowę, padł jeden chomik i przybyły 3 myszy, z których jedna zaraz zaginęła.

Trzymam się. Ledwo, ledwo.

środa, 12 kwietnia 2017

przedświątecznie

Ostatniej nocy nie umyłam zębów. Może dlatego, że "noc" skończyła się ok. ósmej rano i nie miałam ochoty na poranną herbatę o smaku pasty do zębów (fuj!).

Mam nadzieję, że dotrę dziś do spowiedzi i spędzę wieczór na sprzątaniu (łazienki, bo środa) - najbardziej pokutne zajęcie, jakie znam ;)

Triduum Paschalne planuję spędzić głównie w domu, głównie sprzątając. Często słyszy się w kościele, że przygotowanie do świąt to nie sprzątanie domu "na błysk". Słusznie. Ale jeśli ktoś ma w domu - od wielu, wielu lat! - dziki chlew, czuje potrzebę wyszorowania kilku kątów. Albo chociaż jednego. Choć trochę.

Chciałabym kiedyś móc przeżywać Wielkanoc "czysto duchowo"... Na razie jednak jest, cóż, brudno. I muszę jakoś to przeżyć. Jeszcze jeden raz.

PS.Z atrakcji - przedwczoraj uciekła mi młoda mysz i nie mogę jej złapać :(

PPS.Dostałam dwie kartki świąteczne (jedną zupełnie niespodziewaną) z "wkładką". Jestem... no nie wiem, wzruszona pewnie. Za wiele otrzymuję, za wiele. Ale jestem b.wdzięczna.

wtorek, 11 kwietnia 2017

-

2 x umyte. W okolicach wschodu słońca, ale jednak.

niedziela, 9 kwietnia 2017

dobrze wykorzystany bilet

W piątek wieczorem kupiłam bilet weekendowy - kosztuje mniej niż 2 dobowe, a jest ważny dłużej: 2 razy byłam z gryzoniami u weta na Woli, 2 razy u podopiecznej na Saskiej Kępie (niby blisko, ale pieszo idę prawie 3 kwadranse), a dziś pojechałam po myszy do Ursusa.

Mała rzecz, a cieszy.

PS.Umyte ;)

sobota, 8 kwietnia 2017

:)

Umyte. Wyszorowana.

PS.Do tej pory tylko wydawało mi się, że piszę krótkie posty :P

piątek, 7 kwietnia 2017

słodki smak zwycięstwa :)

Nie, nie chodzi o to, że mogę odptaszkować wieczorne (jeśli przyjąć, że istnieje czwarta wieczorem;) mycie zębów.

Chociaż mogę :)

Przeprałam też trochę bielizny, sprzątnęłam podłogę w kuchni, podsypałam ziemi palmie i wrzuciłam trochę postów tu i tam. I odrobinę sprzątnęłam. Dziś sprzątnęłam więcej i mam nadzieję wyszorować podłogę (dość mi słabo, ale może się uda).

Chodzi jednak o coś zupełnie innego. Innym amerykańskim blogiem, do którego zaglądam jest strona Taylor Flanery - przeglądałam ostatnio kalendarz odgracania domu. Zgodnie z nim w zeszłym roku (choć nie upieram się, że w terminie) doprowadziłam do porządku szufladę ze sztućcami.

Otóż... nadal jest w porządku :D Jak również "junk drawer" dwie szafki dalej. A zatem DA SIĘ utrzymać pewną pozytywną zmianę! :D :D :D

czwartek, 6 kwietnia 2017

fly, lady!

[nie mam do siebie siły, zaczęłam pisać tego posta tydzień temu! Wrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!]


Pod wpływem Nony (znów czytam jej blog od początku;) podczytuję różne amerykańskie wynalazki.

Bycie fleją - bo, powiedzmy sobie szczerze, tym właśnie jestem - nie jest moim największym życiowym problemem. Nie jest przyczyną czegoś, tylko skutkiem. Dlatego moje "babysteps" jak nazywa to FlyLady niekoniecznie będą dotyczyły kwestii "gospodarczych". To, co mnie urzekło w jej systemie, to idea "autopilota" - wykonywanie drobnych obowiązków praktycznie nieświadomie, odruchowo. Biorąc pod uwagę typowe dla depresantów trudności z podjęciem jakiejkolwiek decyzji jestem zachwycona tym pomysłem, choć wydaje mi się nierealny - w moim przypadku :( Ale może nadszedł czas na uwierzenie w 6 niemożliwych rzeczy jeszcze przed śniadaniem?

Zadanie na kwiecień (ponoć wykształcenie przyzwyczajenia wymaga co najmniej 3 tygodni) to... wieczorne mycie zębów. Tak, coś absolutnie oczywistego dla normalnych ludzi. Dla mnie nie - często mam "złe noce", jestem zmęczona, obolała, nie mogę znieść dotyku szczoteczki...
Jak dotąd zaliczyłam dwie porażki, nie jest źle :) Zamierzam pisać o tym codziennie - przecież i tak ten blog jest śmiertelnie nudny, n'est-ce pas? :P

piątek, 24 marca 2017

Znów nie miałam dostępu do netu.

Pół Wielkiego Postu minęło, a chciałam w tym czasie nadgonić blogowanie (zazdroszczę tym zdyscyplinowanym istotom, które są w stanie pisać codziennie. I twierdzą, że są zalatane :P ).

Psychicznie czuję się dość dorze, jak na kogoś, kto właśnie stracił 2 zwierzaki, walczy w wszołami u innych, jest gryziony i obrzygiwany (przepraszam za brak elegancji, ale "obwymiotowywany" brzmi niezgrabnie) i nie mieści się w połowie ubrań. Fizycznie jest gorzej, jestem upiornie zmęczona praktycznie cały czas.

Nic to. Dziś zajmę się tylko blogiem ogłoszeniowym, ale od jutra (znowu) postaram się pisać codziennie. Ciekawe, co z tego wyjdzie tym razem...

środa, 22 lutego 2017

dawno, dawno temu...

...pisałam tu ostatni raz. Dla ścisłości - pisałam i "opublikowałam", czasem zaczynam coś pisać, nie kończę i zostawiam rozmemłane... Tak samo jak w realu :(

Prawie dwa miesiące nie miałam netu, teraz zresztą też spodziewam się wyłączenia lada dzień. Aczkolwiek rok zdecydowanie obfitszy w zarobki :) Jest szansa, że przekroczę próg podatkowy (niewielka). Za to mam sporo wydatków, bo chorują moje szczury.

Nadal nie biorę leków i nie zanosi się na powrót :( Nie czuję się na siłach dotrzeć do mojej lekarki. To trochę jak z załatwianiem orzeczenia - trzeba mieć dużą sprawność, by udowodnić własną niepełnosprawność ;) Przydałby mi się AON, ale nie mam skąd go wziąć. He, he.

Utyłam prawie 15kg, jak zwykle po odstawieniu leków. Jeśli ta tendencja się nie zmieni, niedługo będę najcięższa w życiu :( Skutkiem czego trudniej mi się poruszać, więc się nie poruszam i tyję jeszcze bardziej :(

Sucz, która trafiła do mnie jesienią na tymczas, wciąż u nas mieszka. Pewnie trochę to jeszcze potrwa, bo w przyszłym tygodniu będzie mieć operację.

I to tyle z nowin. Od jutra (albo od następnego dnia z netem) postaram się powrócić do przerabiania tutaj książki p.Copeland.