czwartek, 6 marca 2014

tylko sny

To jedyny pozytywny element w moim beznadziejnym życiu. W snach nic nie boli, można się poruszać płynnie i szybko. Wszystko jest takie, jak powinno być.

A rzeczywistość* skrzeczy.

Być może mój organizm po prostu nie lubi antybiotyków (wychodzę z wrednej infekcji). Może to tylko to. Czuję się tak, jakbym odstawiła moje leki. Bolą mnie stawy, wciąż mi zimno i źle, a grawitacja znowu jest podkręcona na maxa. Kolebię się ulicą i marzę o tym, by położyć się pod płotem i więcej nie wstać. No i ta porażająca siła snu - jak za czasów opipramolu:( Wczoraj poszłam spać wcześnie (jak na mnie), prawie na pewno przed drugą. Nie nastawiałam budzika, bo gdzieś wsiąkł. Obudziłam się po w pół do pierwszej, czyli spóźniłam się do niby-pracy (choć zrezygnowałam z mycia - kolejny objaw). Spacery z psami, pójście po wodę i przed piątą byłam w domu, położyłam się i na cztery godziny zapadłam w szczęśliwy niebyt.

Może powinnam zwiększyć dawkę?

e: to pospolitość skrzeczy, oczywiście, ale niestety rzeczywistość bywa pospolita :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz