Pojęczałabym o tym, że jestem głodna i bez kasy, ale staram się być produktywna ;)
Mary Ellen (długo już pracuję z jej książką, czas przejść na ty) podzieliła sposoby łagodzenia depresji na pięć kategorii: czynności, wsparcie, nastawienie, organizacja i duchowość.
Nie zamierzam przepisywać całej książki (ani nawet rozdziału, polecam biblioteki:), ale wrzucę tu trochę tych sugestii z moimi komentarzami. Podobnie jak Mary Ellen zwracam uwagę na fakt, że to, co pomaga jednej osobie niekoniecznie pomoże innej - to tylko inspiracja :)
Czynności:
ćwiczenia - jeśli ma się siłę na ruch, zdecydowanie polecam, zwłaszcza pilatesa; powtarzalność ruchów w jakiś sposób uspokaja, poczucie, że ciało staje się silniejsze i sprawniejsze to bardzo przyjemne uczucie; niestety, od dość dawna nie ćwiczę, ale chcę do tego powrócić, gdy skończą się upały
długie spacery - podobnie, spokojna aktywność fizyczna to dobry pomysł, a tu dochodzi jeszcze świeże powietrze (i ew.światło słoneczne); codziennie spaceruję min.godzinę (przeważnie kilka godzin, mam sporo psów pod opieką)
czytanie - o tak!!! Zapraszam na mojego bloga o pierwszy-raz-przeczytanych-książkach :)
słuchanie muzyki - muzyka poważna do skupienia się, niepoważna - jako akompaniament do jakiejkolwiek innej aktywności
ogrodnictwo - mam tylko balkon i rośliny doniczkowe, ale myślę, że to bardzo dobre zajęcie
robótki ręczne - moje marzenie
zakupy - jeśli tylko ma się za co ;)
spędzanie czasu w towarzystwie małych dzieci - nie wiem, czy to działa, jeśli owe dzieci są własne, ale cudze faktycznie pomagają
sprzątanie - no cóż... trochę za, a trochę przeciw
oglądanie filmów - dobry rodzaj oderwania się, szczególnie, gdy ugrzęźnie się jakimś serialu (Downton Abbey!)
pomaganie innym - istnieje teoria, że depresja bierze się ze skupienia na sobie (bardzo przygnębiające); nie wiem, czy ma ona sens, wiem, że pomaganie jest dobre, i tyle
pisanie bloga ;)
Cześć Kochana, przyszłam do Ciebie po pociechę, bo podejrzewam u siebie jakąś maskowaną deprechę... Mam fazy że siedzę i płaczę i nie mam siły się ruszyć z kanapy a najlepiej bym się nakryła kołdrą i spała... Nie radzę sobie, jak to zresztą napisałam kiedyś na blogu. Jak wiem że muszę ruszyć tyłek i iść do ludzi to się jakoś zbieram ale prędzej czy później mnie dopada. Nie piszę tego anonimowo ale mam to gdzieś. W końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i nie będę się wstydzić słabości. Te rady które napisałaś są rozsądne, pod warunkiem że jesteśmy w stanie zmusić się do działania. Pozdrawiam i dziękuję!
OdpowiedzUsuńW czasie dołu(=depizodu) działanie jest bardzo trudne, często po prostu niemożliwe.
OdpowiedzUsuń+