środa, 22 lutego 2017

dawno, dawno temu...

...pisałam tu ostatni raz. Dla ścisłości - pisałam i "opublikowałam", czasem zaczynam coś pisać, nie kończę i zostawiam rozmemłane... Tak samo jak w realu :(

Prawie dwa miesiące nie miałam netu, teraz zresztą też spodziewam się wyłączenia lada dzień. Aczkolwiek rok zdecydowanie obfitszy w zarobki :) Jest szansa, że przekroczę próg podatkowy (niewielka). Za to mam sporo wydatków, bo chorują moje szczury.

Nadal nie biorę leków i nie zanosi się na powrót :( Nie czuję się na siłach dotrzeć do mojej lekarki. To trochę jak z załatwianiem orzeczenia - trzeba mieć dużą sprawność, by udowodnić własną niepełnosprawność ;) Przydałby mi się AON, ale nie mam skąd go wziąć. He, he.

Utyłam prawie 15kg, jak zwykle po odstawieniu leków. Jeśli ta tendencja się nie zmieni, niedługo będę najcięższa w życiu :( Skutkiem czego trudniej mi się poruszać, więc się nie poruszam i tyję jeszcze bardziej :(

Sucz, która trafiła do mnie jesienią na tymczas, wciąż u nas mieszka. Pewnie trochę to jeszcze potrwa, bo w przyszłym tygodniu będzie mieć operację.

I to tyle z nowin. Od jutra (albo od następnego dnia z netem) postaram się powrócić do przerabiania tutaj książki p.Copeland.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz