środa, 14 listopada 2012

Zmiany...

Zdaje się, miałam przywidzenia, wcale nie jest tak dobrze:(

Fizycznie - tak, tak fantastycznie dawno nie było; ale za to psychika kwiczy. Czuję się trochę jak Chameleon Piersa Anthony'ego - tak źle i tak niedobrze.

Teoretycznie wiem, co powinnam zrobić. Zawsze pomaga. Tylko ten niechciej, który mnie gnębi...

Odgrażałam się, że zwiększę dawkę (he, he, poprzednio jak zwiększyłam, nie zawracałam sobie głowy odgrażaniem się, czyli chyba jest lepiej;).

Błędne koło, brudne naczynia zarastają pleśnią (naprawdę!), chociaż bardzo lubię zmywać.


Zaczęłam pisać powyższe, kiedy poczułam potęgę modlitwy:D Wstałam, jakby coś mnie pociągnęło za kark, i poszłam zmywać:D

Tylko trudno o kogoś, kto by się modlił nieustannie:( Wygoniony demon wrócił... Z kumplami...





1 komentarz:

  1. Brudnym naczyniom pomaga odbicie promieni słonecznych w bańkach piany. Może to nie to, ze nie mamy siły myć,może nie umiemy uczynić z tego przeżycia o artystycznej głębi;)

    OdpowiedzUsuń