wtorek, 31 maja 2016

leniwa niedziela...

Szczeniaki zostały zaczipowane, wróciłyśmy w samo południe, ale udało mi się nie skonać z gorąca. Wieczorem rozsądnie stwierdziłam, że pójdę do najchłodniejszego kościoła w okolicy ;) Jednak zestaw: odstawienie leków, okres i niedojadanie wystarczył :( Całą Mszę przesiedziałam w kąciku, a potem powlokłam się do koleżanki mieszkającej opodal, żeby poratowała mnie podpaskami i cukierkami. Wracałam od niej straaasznie długo...

****

Nędza b.mnie męczy :( Co zarobię 10 zł, już ich nie mam. Jasne, człowiek jest w stanie tak żyć, ale co to za życie? Ostatnia torebka Liptona i zastanawianie się, czy wypić herbatę teraz, czy po wstaniu, a może w środę, kiedy idę do podopiecznej? Brak kremu do ciała? Niby nic, ale po 2-3 dniach moja felerna skóra zaczyna swędzieć.
Chyba tylko wygrana w totka może mnie uratować. Tyle że nie gram, bo mnie nie stać :P Tylu ludziom wiszę kasę, że to po prostu w głowie się nie mieści. Co mogłabym sprzedać, co ma jakąkolwiek wartość? Czy półwieczne sztućce są więcej, czy mniej warte od współczesnych? "Kryształy"? Kolekcje?

W sumie najlepiej byłoby sprzedać mieszkanie ;))) Jedyna rzecz, która na pewno ma jakąś zauważalną wartość - parę lat temu wyceniono je na 160 tysięcy, jeśli dobrze pamiętam. Ale nie jestem w stanie (i nie chcę!) się przeprowadzać.

wtorek, 24 maja 2016

-

Dół. Albo czas tracenia złudzeń.

W domu dwie siksy tak mnie zajmują, że zapominam o niejedzeniu ;)

sobota, 21 maja 2016

czekam...

Za półtorej godziny mają włączyć ciepłą wodę (nie było jej od wtorku). Czuję się niedomyta ;)

PS.Od poniedziałku NAPRAWDĘ zacznę pisać CODZIENNIE, howgh!

środa, 18 maja 2016

"realność jest taka, że..."

...jest kiepsko.

Ten rok bije wszelkie rekordy w niskości moich zarobków. Wyliczyłam, że miesięcznie mam tyle, ile w lepszych czasach za półtorej godziny(!). Oczywiście, pomagają mi liczni dobrzy ludzie :)

Wellbutrinu nie mam od półtora tygodnia, Citabax biorę w kratkę. Rachunki mam popłacone do lutego włącznie. Konto zajęte za niepłacenie abonamentu RTV.

Poza tym, mam poważną anemię, podobno wskazany byłby szpital (he, he!). Mam preparaty żelaza od zacnych Koleżanek, dużo śpię i staram się zdrowo odżywiać (miejsce na atak śmiechu).

***

Jeżeli, zacny nieistniejący Czytelniku, szukasz kogoś do nauki angielskiego, opieki nad zwierzem bądź mycia okien - daj znać :)

e: zapomniałam, że mam długi u weta - 150zł, czyli ok.3 miesięcy spacerowania z moją jedyną obecnie podopieczną :(

poniedziałek, 16 maja 2016

Minnesocka Masakra Piłką do Igelitu

Dawno nie pisałam, bo zajmuje mnie dobijająca rzeczywistość (ale to temat na oddzielnego posta).

Kilka tygodni temu pisałam Minnesota Multiphasic Personality Inventory (moja wersja nazwy bardziej mi się podoba;).
Namęczyłam się nieźle, bo - wbrew Wikipedii - kazano mi unikać opcji "nie wiem". Niektóre zdania są dość idiotycznie sformułowane. "Większość ludzi jest taka a taka" - łomatko, a czy ja znam większość ludzi?! (Boże, uchowaj!). Albo "Widzę zwierzęta, których inni nie dostrzegają" - no cóż, jestem przyrodnikiem :) "Jestem zadowolony ze swojego życia seksualnego" - z czego?

Wyniki nie były jakoś szczególnie interesujące. Nie wiem tylko, czy dobrze usłyszałam: mam charakter czy osobowość schizoidalną?
Zastanówmy się nad definicjami z Wiki.

"Charakter schizoidalny kształtuje zakłócenie bezpieczeństwa w wieku niemowlęcym.[mit determinizmu dziecięcego!] Przyjmuje się, że źródłem poczucia przerażenia jest niewłaściwa opieka rodzicielska: oschła, nieempatyczna i tworząca w świadomości dziecka poczucie bycia znienawidzonym, niechcianym. [cóż, na pewno byłam "nieplanowana"; niechciana częściowo też, ale jakiż ma to związek z poczuciem?] Dziecko, aby przetrwać taką wewnętrzną wizję opiekuna (od którego w dodatku jest w pełni zależne) może zareagować tylko wycofaniem się, rozdwojeniem, co następnie prowadzi do zablokowania ekspresji życiowej.

Postawa osoby dorosłej: Nacechowana jest lękiem, konfliktowością w relacjach interpersonalnych, postawą unikową. Osoba bywa autodestruktywna [a kto nie bywa?] i ma trudności z samooakceptacją. Ma kłopoty z tworzeniem trwałych kontaktów z innymi ludźmi [a może inni mają te kłopoty? :P] oraz z kontaktami intymnymi. Osoba taka pozostaje w oddzieleniu od własnego self [od czego?!] i bez kontaktu z innymi ludźmi. Osoba cierpi na chroniczne napięcie mięśni i stawów. [to akurat prawda, osoba cierpi;)] Jest to osoba ekstremalnie wrażliwa na wszelkie przejawy szorstkości ze strony środowiska,[no tak, nie cierpię suchego powietrza i nadmiaru światła ;)] która nie potrafi na stałe angażować się w dowolne zajęcie czy relację.
(...)
Zdania skryptowe jakie "nosi w umyśle" i które charakteryzują życiową postawę, przyjmują postać patogenicznych przekonań, jak np.:

Nie mam prawa istnieć [może byłoby lepiej, gdybym nie istniała, ale nie powiedziałabym, że nie mam prawa]
Świat jest zły i tylko zło może mnie spotkać [nie jest!]
Coś ze mną nie tak, jestem nienormalny [a o czym innym jest ten artykuł?]
Gdybym wciąż się nie kontrolował to mógłbym oszaleć i skrzywdzić innych ludzi [nie kontroluję się, niestety]
Zagrażam najbliższym, więc będę samotny [ee...]
Życie jest nieistotne, ważne są metafizyka i to co poza życiem doczesnym. [słyszał kto o metafizyce bez życia? :O]

Osoba taka trwa w społecznym zawieszeniu, [cóż, trwam, nie da się ukryć] w poczuciu izolacji a chroniczne przerażenie wciąż w niej istniejące przykrywa prymitywną, tłumioną wściekłością. Umysłowo zazwyczaj są to osoby bardzo sprawne, przy czym dotyczy to generalnie myślenia abstrakcyjnego, gdyż inteligencja społeczna często nie jest zintegrowana ze stłumionymi emocjami i w związku z tym jest upośledzona."


"Osobowość schizoidalna – typ osobowości cechujący się tendencją do izolowania się, niewytwarzania silnych związków oraz wycofywania się z kontaktów emocjonalnych i społecznych, uznawania ich za niepotrzebne. [brzmi znajomo]Przy dużej wewnętrznej wrażliwości wyrażanie uczuć jest ograniczone, co powoduje pozorny chłód i dystans uczuciowy. Pacjentów ze schizoidalnym zaburzeniem osobowości nie obchodzą ani pochwały, ani nagany. Często występuje u nich poczucie osamotnienia i niezrozumienia przez otoczenie, podejrzliwość, niemożność odczuwania przyjemności.[uff, na szczęście nie :)] Osoby cierpiące na to zaburzenie na ogół działają samotnie, często żyją w świecie marzeń i fantazji, są ambitne, [ani ciut!]skłonne do introspekcji, [blog mógłby tego dowodzić, ale chyba za rzadko piszę ;)] ekscentryczne.

Zaburzenie to jest rzadkie w stosunku do innych zaburzeń osobowości i obejmuje mniej niż 1% populacji, częściej występuje u mężczyzn. [dwa razy bardziej elitarne niż Mensa - to chyba nie dla mnie; o ile wiem, nie jestem też mężczyzną]

Ludzie z osobowością schizoidalną są często wycofani, chłodni i obojętni, co powoduje problemy w kontaktach z innymi ludźmi. Większość osób z tym rozpoznaniem ma kłopot z ustanowieniem relacji lub wyrażaniem swoich uczuć. W trudnych sytuacjach mogą pozostawać bierni. [w łatwych też, myślałam, że to lenistwo :P] Bywa, że ich komunikacja z innymi ludźmi jest obojętna lub lakoniczna. Z powodu ograniczonej komunikacji z innymi nie są w stanie stworzyć poprawnego obrazu tego jak funkcjonują oni w odniesieniu do innych osób.

Uważa się, że obraz taki jest istotny dla samoświadomości i możliwości oceny swoich własnych działań w obrębie sytuacji społecznych. R.D. Laing sugeruje, że niedobór rzeczywistych kontaktów z innymi, może powodować, że obraz ten staje się pusty, ulotny, co prowadzi osoby schizoidalne do poczucia nierealności (sztuczności świata).[to nic niezwykłego]

Gdy ich przestrzeń osobista jest naruszona, czują się one przytłoczone, odczuwają potrzebę uwolnienia się i pozostania niezależnym. Ludzie z osobowością schizoidalną preferują relacje, w których partner nie wymaga od nich bliskości emocjonalnej. Nie unikają oni ludzi jako takich, lecz emocji (zarówno pozytywnych jak i negatywnych) oraz bliskości uczuciowej. [nie wydaje mi się, aby unikanie emocji było w ogóle możliwe]

Oznacza to, że osoby schizoidalne są w stanie tworzyć relacje oparte na poziomie intelektualnym, fizycznym, rodzinnym, zawodowym lub wspólnych czynnościach, dopóki nie wymagają one bliskości emocjonalnej. Donald Winnicott wyjaśnia to zachowanie twierdząc, że osoby schizoidalne "preferują relacje oparte na swoich własnych zasadach". W przypadku gdy nie udaje im się tego osiągnąć, preferują samotność." [100% zgody]

Strasznie długi ten artykuł, więc już tylko kilka punktów:
"Kryteria diagnostyczne DSM-IV

- brak ochoty na zawieranie bliskich związków oraz czerpanie z nich przyjemności, wliczając w to bycie członkiem rodziny [brak ochoty na czerpanie przyjemności? nie mam :)]
- niemal ciągłe wybieranie zajęć samotniczych [wygodniej czyta się w domu niż w autobusie]
- małe – o ile jakiekolwiek – zainteresowanie doświadczeniami erotycznymi z innymi ludźmi [czy ci diagności słyszeli kiedyś o etyce katolickiej?]
- czerpanie przyjemności z niewielu – o ile jakichkolwiek – rodzajów zajęć [zdecydowanie się nie zgadza :)]
- brak bliskich przyjaciół lub powierników innych niż bezpośredni krewni [hm]
- wrażenie bycia obojętnym na pochwały czy krytyki wygłaszane przez innych [b.się staram o tę "obojętność"]
- okazywanie chłodu emocjonalnego, dystansu lub spłaszczonej uczuciowości" [nieee, moja uczuciowość jest raczej wypukła ;)]

Wnioski?
No dobrze, może i mam tę całą "osobowość". I co z tego? Nie chcę być leczona z osobowości. W sumie podobnie mówiła moja poprzednia lekarka, dr S. - problem z dystymią polega na tym, że trudno stwierdzić, gdzie się kończy choroba, a zaczyna osobowość.

A może to jednak Zespół Aspergera?

Ponoć na Nowowiejskiej mają jakiegoś speca, może się z nią spotkam...